Wychodząc dziś ze schroniska Bartek powiedział: " Jak tu pięknie" oglądając zamglone szczyty Mieguszów i innych strzelistych szczytów nad stawem. Po wczorajszej przygodzie myślałam, że już nigdy nie da szans Tatrom widzę, że on jednak chce walczyć z tym swoim lękiem i to jest dobre.
Pierwszy raz moje stopy stanęły w Tatrach, jak u większości z was, w podstawówce, na wycieczce. Gubałówka i te sprawy. Potem w wieku 18 lat pojechałam w góry z koleżanką i znowu utarte ścieżki: Morskie Oko, Gubałówka, dwie dolinki. Byłyśmy jeszcze wtedy w Gorcach i Pieninach i wtedy w ówczesnym mym osobistym rankingu wygrały Pieniny. Po paru latach znów zajechałam do Zakopanego będąc na wakacjach w niedalekiej Zawoji. Znowu Gubałówka. Ale wtedy już zaczęłam chcieć czegoś więcej, szukałam nazw szczytów widzianych z różnych miejsc widokowych. Chciałam iść na Rysy, niestety zawróciłam z powodu nadchodzącej burzy. Dwa lata później pojechałam na tygodniową wędrówkę po Tatrach Niżnych na Słowacji. To była piękna wędrówka: bywały dni, że nie spotkałam nikogo na szlaku. Zdobyłam Chopok, Deresze, Dumbier, przeszłam wzdłuż i wszerz dolinę Demanowską. Sama! Minęło 15 lat i nie byłam ani razu w Tatrach ani polskich ani słowackich. Za to zaczytywałam się w przewodnikach i książkach o wysokich górach. I poznawałam nasze pozostałe góry w Polsce. Gdy pojawili się synowie nie zrezygnowaliśmy z gór - chłopcy razem z nami wędrowali, ale były to najczęściej Karkonosze i Sudety. Młodszy zdobył Śnieżkę mając 3 latka na własnych nóżkach. W Tatrach byliśmy dwa razy: dwa lata temu i parę dni temu. Nie wiem czy trafilibyśmy, bo przecież tyle innych szlaków jeszcze czeka. Plan na GSS i GSB, Bieszczady czy Świętokrzyskie w których nigdy nie byłam. A tu nagle dwa lata temu dostaliśmy trzydniowy pobyt w Murowańcu jako wygraną nagrodę w konkursie Turystyczna Rodzinka PTTK. I w tym roku tak samo: tym razem nad Morskim Okiem. To były piękne trzy dni i mimo, że ekspozycja w Tatrach Wysokich okazała się ciut za duża dla młodszego syna, to my z mężem i starszym synem chyba dojrzeliśmy do Tatr i chętnie tu wrócimy. Nadal nie rozumiem fenomenu czegoś takiego, że ktoś jeździ tylko i wyłącznie w Tatry, gdyż dla mnie najpiękniejszym widokiem jaki widziałam pozostanie, raptem trzy tygodnie temu, morze chmur, rankiem na Trzech Koronach, z szczytami wokół nas jak wyspy na morzu i z Tatrami wołającymi do mnie: "Chodź do nas, chodź do nas - niczym syreny.. Takiego wzruszenia jak z widoku w Pieninach jeszcze nie przeżyłam w Tatrach, być może wszystko przede mną/nami, bo i plany są ..."
Niestety po śniadaniu musieliśmy się zbierać z powrotem do parkingu i samochodu. Postanowiliśmy po drodze odwiedzić schronisko PTTK w Roztoce.
Ostatnie zdjęcia ze schroniska i sprzed schroniska. Schronisko bardzo promuje konkurs Turystyczna rodzinka - to miłe.:
Wczorajszy znajomy tym razem bliżej Włosienicy.
Schronisko w Roztoce zrobiło na nas przemiłe wrażenie. czysto, miło (nie licząc jakiegoś zatargu gościa - poszło o jakieś kotlety wydane komuś innemu jako pierwszemu). Kawa i ciasto były pyszne. samo schronisko wygląda na zmodernizowane. Naprawdę chciałabym tu wrócić na nocleg, może zimową porą. chyba najbardziej na minus działa tutaj jednak położenie. Brak przejścia bezpośrednio np na słowacką stronę. ale na jednodniowy pobyt jak najbardziej.
Ruszamy na Śląsk na Święto piwa w Chorzowie.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz