wtorek, 29 marca 2016

Śnieżna Sowa


Jeśli dobrze sobie przypominam, nie ma takiego szczytu jak Śnieżna Sowa, a przynajmniej nie w Polsce. Jednak dla nas, od dnia 28.03.2016 r., Wielka Sowa będzie już Śnieżną Sową, a Lany Poniedziałek, nie po raz pierwszy, "śnieżnym poniedziałkiem". Na Wielkiej Sowie byliśmy parę lat wcześniej, ale w porze letniej. Wtedy wchodziliśmy od przełęczy Walimskiej, dłuższą trasą. Tym razem zdecydowaliśmy się wybrać szlak z Przełęczy Sokolej, koło miejscowości Rzeczka, szlakiem czerwonym, czerwono-zielonym a potem żółtym - poniżej wrzuciliśmy logi GPX. To miał być świąteczny spacerek i szczerze mówiąc nie spodziewaliśmy się, aż takiej ilości śniegu. Śniegu było sporo zgodnie ze znaną zasadą im wyżej tym więcej. Śnieg wcale nie był dla nas przeszkodą, lecz elementem świetnej zabawy, który uatrakcyjnił pieszą wędrówkę. 

Szlaki były dość wydeptane, jednak każde zejście ze szlaku kończyło się wpadnięciem w spore zaspy, co powodowało nasze salwy śmiechu. Pogoda wymarzona: słońce i niebieskie niebo. 


Na szczyt doszliśmy całkiem szybko. Korzystając z cudownego słońca odśnieżyliśmy ławkę, usiedliśmy by zrobić przerwę na ciepłą herbatę z termosu oraz pyszne kanapki i batony. Towarzystwa dotrzymywał nam kot wylegujący się w słońcu. Na szczycie było dużo osób, co widoczne było też na szlaku, z czego wynika, że ludzie w czasie świąt, coraz częściej wybierają aktywną formę spędzania wolnego czasu, a nie tylko w postaci rodzinnych spotkań przy stole. Wielka Sowa jest bardzo urokliwym miejscem. Na szczycie obok wieży są miejsca do piknikowania, miejsca na ogniska i przede wszystkim zabytkowa bo ponad stu letnia biała wieża widokowa (wstęp 6zł/3zł), a widoki są naprawdę niesamowite. Samo wejście od strony Przełęczy Sokolej to maksymalnie godzinka czasu, czyli idealny wypad na jeden dzień.





 Widok z Wieży w dół:



 Widoki z wieży na cztery strony świata:








Drogę powrotną wydłużyliśmy idąc przez Przełęcz pod Wielką Sową i Kozie Siodło czerwonym i zielonym szlakiem, który łączył się z czerwonym koło Schroniska Sowa, gdzie postanowiliśmy zrobić sobie kolejną przerwę. Przy takich wyprawach, nawet tych jednodniowych, warto mieć stuptuty i zmienne skarpety, gdyż jak się okazało skarpety naszych chłopców okazały się mokre. W schronisku zagrzaliśmy się porządnie ciepłym żurkiem.

Warto wspomnieć, że po drodze mijali nas narciarze biegowi, dla których zapewne to już ostatnie wyjście w tym sezonie, gdyż śnieg od południa zaczął zmieniać się w mokrą breję. Mijając ich i podziwiając ile radości sprawiają im biegówki obiecałam sobie wypróbować biegówki przy pierwszej okazji, czyli w następną zimę.







Myślę, że wrócimy tam jeszcze nieraz. A co zapamiętamy? Ostatnie tchnienie zimy czyli zabawę w śniegu, mokrym jak przystało na Lany Poniedziałek.Zapamiętamy piękne widoki z wieży i .... suszenie skarpetek w samochodzie ;-)
I na koniec oczywiście to co dzieci lubią najbardziej - pieczątki:




Wielka Sowa 28.03.2016
Trasa turystyczna Wielka Sowa