piątek, 24 sierpnia 2018

Drugi dzień w Tatrach - dwie drużyny. 24.08.2018

Planowana trasa na dzisiaj:
Morskie Oko - Świstówka - Dolina 5 Stawów Polskich - Szpiglasowa Przełęcz - Szpiglasowy Wierch - powrót Ceprostradą do Morskiego Oka.

Wstaliśmy dziś o 6, a na trasę wyruszyliśmy po pysznym śniadaniu, ok. godz. 7.30. 



Na Mięguszach ludzi skoro świt ...


Od razu przy schronisku spotkała nas niespodzianka: jelonek. Był bardzo oswojony zupełnie nie bał się ludzi. to bardzo niepokojące, że zwierzęta zatracają instynkt. Podejrzewam, że część ludzi go karmi.






Dalej idziemy kawałek do rozdroża i kierujemy się na szlak aby przez Świstówkę dotrzeć do Doliny 5 Stawów Polskich. Nie przypuszczałam, że za chwilę stanie się coś co zadecyduje o naszym dzisiejszym dalszym dniu. Po pierwszym podejściu droga wiła się wśród krzewów i kosodrzewiny. nagle naszym oczom ukazała się mała skalna ścianka z osuwiskiem. Wyrwa spadała dosyć mocno w dół ale spokojnie można było po skałach to obejść. Podejrzewam, że zniszczenia spowodowały te lipcowe deszcze, gdyż sama trasa zaliczana jest do łatwiejszych w Tatrach w sezonie letnim. Kuba nie oglądając się na nas przeszedł szybko na :następną stronę" i usiadł na kamieniu. W Bartku natomiast narastała blokada, by po chwili oznajmić, że on tędy nie pójdzie. chwile tłumaczyliśmy mu, że będziemy go asekurować, że przejdziemy bokiem. zaniosłam szybko plecak do Kuby i wróciłam do Bartka i Przemka by móc im pomóc i asekurować Bartka. Bartek jednak wpadł w panikę. To już nie była blokada. On po prostu nie mógł tędy przejść i czas tu nie pomagał. Nawet już na patrzył w tamtą stronę. Namowy nie miały już sensu. Nawet obiecanki czy nagrody. musieliśmy się pogodzić z tym, że Bartek ma lek przestrzeni. Przerażają go pewne miejsca ... chwila narady i postanawiamy się rozdzielić. Miałam nadzieję, ze jednak Świstówkę przejdziemy by potem ewentualnie rozdzielić się w 5-tce i Przemek z Bartkiem wróciliby sobie spokojnie przez Dolinę Roztoki, a my z Kubą poszlibyśmy przez Szpiglas. Nie wiem dlaczego założyłam że ja idę przez Szpiglas. Chyba dlatego, że mam największe doświadczenie w Tatrach ... Obecny plan jest taki, że Przemek z Bartkiem wracają do Morskiego i idą Ceprostradą na Szpiglasową Przełęcz i z powrotem. Kuba bardzo chciał iść przez Dolinę 5 stawów Polskich. Wiedział, że na Przełęcz prowadzi odcinek z łańcuchami. Mi bardzo zależało by go oswoić z takimi trasami. ruszamy więc dwoma drużynami mając nadzieję spotkać się na górze, my jednak mieliśmy do przejścia z Kubą dłuższą trasę. Może to nawet lepiej, spędzimy sobie czas typowo z synami... Czasem góry wymuszają pewne decyzje...
Najpierw opowiem moja trasę z Kuba a potem trasę Przemka z Bartkiem.
Po przejściu następnego kilometra zaczynają się piękne widoki.
Tu jeszcze widok na Morskie Oko. Zaraz zniknie za zakrętem.

Orla Perć w swojej okazałości. 

Przed nami Świstowa Czuba.


Za Świstową Czubą ukazuje się Dolina Pięciu Stawów Polskich. Mimo ciągłego wypatrywania i małej ilości osób na szlaku nie udaje nam się wypatrzeć świstaków. Słyszymy je od czasu do czasu ale nie widzimy.


Panorama Orlej z doliną. 



Za to Kuba dostrzega kozicę: 




W schronisku zostajemy na prawie 40 minut bo okazuje się, że kuchnia ma przerwę. Zjadamy ciasto jagodowe.



Po wyjściu ze schroniska zauważamy że pogoda wyraźnie się pogorszyła. Wieje wiatr., a szczyty gór toną w chmurach.




Mijamy zejścia na szlak na Kozi Wierch. Niebieski prowadzi dalej na Zawrat, a my skręcamy na Szpiglasową. W oddali pokazuję Kubie tę przełęcz. Wydaje się baaardzo wysoko i daleko.


Gdzieś po paru minutach dostajemy smsa od Przemka, że są już na górze. A przed nami jeszcze co najmniej godzinka. Nie ma sensu by na nas czekali. Następny sms oznajmia, ze na górze pada. Jednocześnie my też z Kuba czujemy, że mżawka przybrała na sile.
chowam aparat do plecaka od tej chwili aż do Przełęczy robiłam zdjęcia z komórki. W głowie rozważam, czy jeśli deszcz przybierze na sile to zwracamy? Kuba stwierdził, ze nie bo tyle już przeszliśmy. Skała robi się mokra ale nie jest ślisko. Kuba ma świetne tempo ledwo za nim nadążam pod górę.


Teren jest zróżnicowany. Dobrym tempem pniemy się do góry. Deszcz przestaje padać w momencie, gdy zakładamy sobie rękawiczki aby móc potem chwycić się skały czy łańcucha.


No i doszliśmy do pierwszych "ułatwień" i zabezpieczeń.


Z góry schodziły dwie grupy. Pani, która nas mija na dole łańcuchów doradziła byśmy chwilę poczekali aż ta grupa zejdzie z góry, bo tutaj trudniej się wyminąć. Zauważyliśmy pana, który miał swój plecak, a na drugim ramieniu znosił drugi plecak. Podziwiam go, bo bardzo sprawnie mu szło to schodzenie. Z góry natomiast usłyszeliśmy rozemocjonowane glosy. Okazało się, że jedna z osób, która schodziła z góry, wpadła w małą panikę i przez chwilę nie była w stanie zrobić żadnego ruchu. Słyszeliśmy głosy: "nie pomagajcie mi, ja nie pójdę dalej." Oczami wyobraźni widziałam Bartka. Zauważyliśmy, że z góry schodzi więcej osób, Po chwili doszłam do wniosku, że bez sensu stać aż wszyscy zejdą, tym bardziej, że tych osób było coraz więcej zauważyłam też, że jeśli tylko miniemy pierwsze skałki z dosyć wąskimi przejściami to zaczyna się szeroka skała, która następna grupka przechodzi całkiem bokiem... Ruszamy wiec w górę. Powtarzam Kubie aby zawsze miał trzy punkty podparcia. Mimo, że tego nie mówiłam podoba mi się, że nie ufa tylko łańcuchom lecz ładnie wyczuwa skalę i jej się trzyma. Omijamy panią, która już jest spokojniejsza - zapewne dlatego, że widzi koniec tej "ciężkiej" trasy. Następnie dwie osoby mijają nas, a my przyklejeni do skały cierpliwie czekamy. Chyba wole tę opcję niż omijanie osób :-) dalej jest już naprawdę przyjemnie. Potwierdzam tezę, że jest to świetna trasa do zapoznania się z takim terenem i sztucznymi zabezpieczeniami. Piargowych śliskich miejsc było raptem jedno.




 Piękne widoki wynagradzają trud wspinaczki.


Gdy weszliśmy na Przełęcz z rozpędu poszliśmy od razu na szczyt. Poniżej zdjęcie tuż przed szczytem.



Chmury były w sumie poniżej szczytu i majestatycznie przelewały się na druga stronę. miejscami ukazywało się niebieskie niebo. Było pięknie.



Szpiglasowy Wierch ma wysokość 2172 m. n.p.m. - i jest to najwyższy nasz szczyt osiągnięty na nogach. 
W tle Miedziane:







 Miejsce z którego widać i Czarny Staw i Morskie Oko. Wracamy na Przełęcz.





Przepiękny widok





I z powrotem na Przełęczy. Teraz mogliśmy sobie zrobić sesję zdjęciową. Posililiśmy się też czekoladą. Szpiglasowa Przełęcz (2110 m. n.p.m.) -  to nasza najwyższa przełęcz osiągnięta do tej pory ale coś czuję, że u Kuby rośnie apetyt na wysokość.



Rzut na miejsce skąd weszliśmy na Przełęcz.


I na łańcuchy.


Wracamy śladem Przemka i Bartka.



Z każdym zakrętem odsłaniają nam się inne perspektywy na góry.




Szczyty które tu widac na tym zdjęciu to Havrań i Zdiarska Vidla.



 I robiący wrażenie Mnich:




Do schroniska docieramy ponad godzinę za Przemkiem i Bartkiem ale w drodze powrotnej mocno podkręciliśmy tempo. Za nami taka trasa:


Miło było spotkać się z połówką naszej czwóreczki. Przy wspólnym obiedzie wymienialiśmy się wrażeniami. Na zdjęciach pokazywanych przez Przemka rozpoznałam panią, która miała problemy ze zejściem z Szpiglasowej. Bartek i Tato spotkali tę grupę na górze, na Przełęczy. Czyli w sumie nie byliśmy tak bardzo oddaleni od siebie ... rzeczywiście kwestia nawet nie godziny.
Jak Bartkowi podobała się ta druga trasa? Podobno w niektórych miejscach tez potrzebował bliskości Przemka ale ogólnie poszło bardzo dobrze. miejscami nawet w ogóle jakby nie zauważał odcinków z ekspozycją. szkoda, ze jak dotarli na Przełęcz to mieli deszcz. z tego powodu nie poszli już na sam Wierch. Przemek nie chciał ryzykować. Lato ma jedna zaletę, że woda szybko paruje, co też powoduje, że ten deszcz wraca lub właśnie wytwarzają się następne konwekcyjne chmury. Bardzo podobała się im trasa na Wrota Chałubińskiego, taka zakręcona. Fajnie ją widać właśnie z Ceprostrady.
A oto relacja foto:















Mieliśmy okazję pobyć z synami sam na sam, a oni z nami. Bardzo dużo dowiedziałam się o Kubie na tej wyprawie. Że jest opanowany i że złapał bakcyla górskiego. a o Bartku, że się nie poddał całkiem, że dzielnie walczy ze swoimi lękami. Okazało się, że opowiadali nam sporo o swoim obozie harcerskim, o grach w które grają, o kolegach i o szkole. Myślę, że to dobra rada dla każdej Rodziny, by czasem trochę się rozłączyć. Przez te parę godzin bardzo zatęskniliśmy za sobą. 
Trasa Przemka i Bartka:




Brak komentarzy:

Prześlij komentarz