piątek, 3 sierpnia 2018

Dzień czwarty - ech ten Sądecki i o sile żeli energetycznych- 3.08.2018

Nasza dzisiejsza trasa: Bacówka pod Bereśnikiem (żółty) - Przysłop (czerwony) - Przehyba - Schronisko PTTK na Przehybie - Złomisty Wierch - Mała Radziejowa - Radziejowa - Wielki Rogacz - Niemcowa (żółty) - Piwniczna Zdrój

Rano budzimy się o 5.Ja właściwie budzę się przed 5. Wyglądam przez okno, a tam takie cuda: 




Przypominam sobie jak gospodarz mówił wczoraj, że te chmury w dolinach i widoki na Tatry to częste zjawisko spotykane tutaj.

O 5.40 opuszczamy bacówkę i wychodzimy na szlak. Ostatnie spojrzenie na okna naszego pokoiku.



Ruszamy porannie i leniwie. Powietrze jest przyjemnie chłodne ale słusznie przeczuwamy, że czeka nas kolejny upalny dzień. Podejście na Bereśnik nas trochę rozgrzewa i powoduje, że krew szybciej dociera do uśpionej jeszcze głowy.



Czeka nas też motywująca tabliczka. 



Tuż za szczytem natrafiamy na ścieżce na sarnę, niestety moje próby wydobycia aparatu wypłaszają ją. Chwilke potem natrafiam jednak na uroczego modela, który wcale nie ucieka:



Pod Dzwonkówką czytamy, że Radziejowa za 4 godziny. A śniadanko za 2.30. Nam zajęło to 15 minut więcej. Kolejne podejście, a szczególnie to na Rokitę i Małą Przehybę trochę nas osłabiają. Plecaki swoje robią. Podejrzewam, że z mniejszymi plecakami bylibyśmy pół godziny wcześniej niż wskazują znaki.





Docieramy do schroniska PTTK na Przehybie. Duże schronisko. O tej porze było tu pusto i cicho. Osoby w kuchni bardzo sympatyczne, a zapach świeżo smażonych naleśników zmotywował nas do zamówienia naleśników z jagodami. Do tego oczywiście nasza kawa z kawiarki.

Kolejne schronisko na naszej liście z wybornymi widokami. 



Ruszamy dalej. Teren staje się bardziej wyrównany, a podejścia już tak nie męczą jak na początku dzisiejszej drogi. Za Przehybą pojawiają się też widoki, być może z powodu sporej wycinki tutejszego drzewostanu. Przechodzimy też przez ciekawy wierch: Złomisty Wierch który składa się z Złomistego Wierchu Północnego i Złomistego Wierchu Południowego.



Mijamy Małą Radziejową i podchodzimy niezbyt forsownym podejściem na Radziejową. Zastajemy tam kilka osób, między innymi pana, z którym wymieniamy krótkie opinie na temat pobliskich szlaków.




Ruszamy dalej. Kiedy odwracam głowę widać pięknie nasze przebyte ścieżki.




Kolejny szczyt.







Dochodzimy do drogi. Słońce przygrzewa niemiłosiernie. Widać już Piwniczną ale znaki mówią jeszcze o kliku kilometrach, a nasza kwatera to jeszcze dodatkowe 2 km z centrum.



Mijamy wzgórza po których szliśmy 3 dni temu. Wieża na terenie małego ośrodka z końmi.



Dobrze, że schodzimy w dół ... 






W którymś momencie czuję, że opadam z sił. Nic juz nie działa ani woda ani napój. Chyba przyszedł czas na żel energetyczny. Paskudnie słodko-słone coś. Musze przyznać, że to działa. Może jak placebo ale działa. Mogę ruszać dalej. Spokojnym tempem dochodzimy do Piwnicznej.

Zanim ruszymy do kwater idziemy na zasłużone piwko do miejsca, w którym byliśmy w pierwszy dzień pobytu w Piwnicznej. Siedzimy i wspominamy te 4 dni. Było cudownie. Spełniliśmy nasze oczekiwania, plany, a nawet marzenia. Udowodniliśmy, że nasza forma pozwala na takie wędrówki i ze w sumie to możemy dać z siebie więcej ... co z tego, że po powrocie do ośrodka i po prysznicu, leżeliśmy plackiem przez godzinę, zanim zdecydowaliśmy się zrobić sobie jakieś jedzonko. 
Nasza dzisiejsza trasa podzielona na dwie części, gdyż gps szalał dziś.




Brak komentarzy:

Prześlij komentarz