sobota, 6 lipca 2019

Morze Bałtyckie pierwszy raz od 9 lat.



 

Decyzja o wyjeździe na wakacje nad Morze, była bardzo spontaniczna i powstała gdzieś w listopadzie, gdy był pomysł wyjazdu na Boże Narodzenie i spodobał nam się domek  nad morzem. finalnie na święta wylądowaliśmy w Korbielowie, a na lato zarezerwowaliśmy domek. Mimo naszych górskich natur nie żałowałam ani chwili nad naszym pięknym morzem. Pogodę mieliśmy przecudną. Na dwa tygodnie były dwa dni zimniejsze i jeden z mżawką. Upały były, pogoda na rower była. Byliśmy w dwie rodzinki, a przez chwilę nawet we trzy. Było wesoło! No i co najważniejsze wybraliśmy fantastyczne miejsce!

Mieszkając na południu Polski wyprawa nad Morze Bałtyckie to prawie jak wyprawa do Chorwacji a przynajmniej do jej północnych terenów. Wyjechaliśmy po 5 godzinie a w Sasinie byliśmy o 15. po drodze dwie dłuższe przerwy. Na górnym bagażniku mieliśmy też rowery bo bez nich ani rusz. Więc szybkość jazdy nie była zawrotna ;-)
Po rozpakowaniu się, poznaniu gospodarzy ruszyliśmy coś zjeść, a potem na plażę, bo jakby inaczej - nieważne, że było już po 20 tej.
A oto zdjęcia. Dzieci nie wytrzymały i weszły do wody a za nimi tatusiowie.

 Jak widzę piękne rzeczy to jestem wzruszona tak już mam, widząc tak piękną plażę jak ta mowę mi odjęło.






 Na plaży byliśmy tylko my i dosłownie 3-4 osoby. Na plażach położonych bezpośrednio przy miejscowościach to  nie do pomyślenia. Tu z parkingu było ponad kilometr lasem a z naszego domku 3 kilometry ale powiem Wam ze po tych 3 tygodniach moja forma wzrosła o co najmniej parę procent.
Nie będę tu opowiadać każdego dnia, opowiem o tych najważniejszych wydarzeniach i o czym warto wspomnieć. Szybko poznaliśmy topografię lasów, miejscowości i dojazdów na plażę.Zabranie rowerów to był jeden z najlepszych pomysłów. Nasza technika jazdy po piasku i korzeniach z dnia na dzień się poprawiała. Chłopcy mieli istną radochę czując się jak crossowcy.
Były i intensywne dni ale też dni leniuchowania, kiedy korzystając z pięknego ogrodu i basenu po prostu leżeliśmy na leżakach kocach, czytaliśmy książki, nigdzie się nie śpiesząc. Były też sesje jogi (to panie).
Może teraz przybliżę miejscowość Sasino:
Miejscowość ta była już znana w 1437 roku jako wieś gospodarska. Najstarszą znaną rodziną gospodarzy była rodzina von Jatzkow. W starych dokumentach występują wzmianki o tej rodzinie w Sasinie aż do 1618 roku. W tym czasie oprócz von Jatzkow niewielkie połacie miejscowego gruntu należały do Georga von Krockow z linii Osieki. W 1758 roku Sasina nie wymienia się już wśród posiadłości von Krockowów, ale jeszcze przed tym rokiem należało ono do Ernsta Bogislava von Krockow z Małego Kacka i było częścią roszczyckiego kompleksu. Po rozłamaniu się linii Roszczyce Sasino zostało wystawione na sprzedaż i w 1823 roku nabył je niejaki Rants, był on oficerem i inżynierem. Już wkrótce Rants wybudował tu nowy gościniec i nadał mu nazwę Belle Alliance. Do jego zasług na rzecz miejscowości zalicza się też osuszenie sporej powierzchni torfowiska. W Neu Sassin wybudował piękny pałac i tam przeniósł swój gościniec. W 1864 roku jego zięć ze Strzeszewa Wilhelm von Somnitz podzielił cały sasiński majątek na wiele mniejszych gospodarstw i wydzierżawił je. Zapoczątkował też (przed Rimpau-Kumrau) szkółkę torfową. Wdowa po Wilhelmie von Somnitz oraz jego córka sprzedały wydzierżawiane gospodarstwa i w posiadaniu rodziny była jedynie pozostałość po byłym majątku: Neu Sassin. W latach 1902-1907 mieszkał tu kapitan von Zitzewitz, po nim von Sydow, a od 1909 roku kapitan Holz.
W 1750 roku sędzia puckiego sądu rejonowego von Krockow założył folwark Grünhof, który przynosił właścicielowi z dzierżawy rocznie 200 talarów. Oprócz tego folwarku w 1784 roku w Sasinie znajdował się ponadto młyn wodny, karczma, nauczyciel. Później jeszcze doszedł wcześniej wspomniany zajazd Belle Aliance. Za czasów, gdy właścicielem pałacu i pozostałości po majątku był Holz we wsi było 56 gospodarzy, sołtysem był niejaki Greinke. 7 czerwca 1906 roku rozwiązano administracyjnie majątek Neu Sassin. Sasino było teraz typową wioską gospodarską.
W 1914 roku po sprzedaży kilku części majątku, jego resztę rozparcelowano i zasiedlono. Tym samym pałac stał się miejscem wypoczynku. Później przeznaczono go na lokal żeńskiego hufca pracy (RAD). Armia Czerwona wkroczyła do Sasina 11 marca 1945 roku. W piwnicy w pałacu w Sasinie odnaleziono zastrzelonego radzieckiego oficera. Najprawdopodobniej zranił się śmiertelnie strzałem własnego pistoletu przy rozbijaniu skrzyni. W odwecie wzięto trzech niemieckich zakładników i ich rozstrzelano. Byli to kolejno: Karl Küster ? uciekinier z Bytowa, pewna kobieta wyznania ewangelickiego z Nadrenii oraz sołtys z Czarnej Dąbrówki. Po doniesieniu przez pewnego polskiego robotnika, rozstrzelano również bez jakiegokolwiek przesłuchania: nauczyciela Karla Falka, miejscowego przedstawiciela partii oraz przywódcę Volssturmu. Ten sam los spotkał gospodarza Wilhelma Janza podczas marszu z Zielonki do Sasina. Z wypowiedzi światków zdarzenia wynika, że współrodacy musieli pogrzebać zwłoki dziewięciu zamordowanych Niemców we wspólnym grobie w parku tuż za pałacem.

Po II wojnie światowej w pałacu utworzono ośrodek kolonijny. Następnie od 1983 roku obiekt był siedzibą Przedsiębiorstwa Usług Budowlano-Remontowych ?BUDROL\\\" z Pruszcza Gdańskiego, który przeznaczyło pałac na ośrodek wypoczynkowy. W 1990 roku przedsiębiorstwo przekazało budynek gminie Pruszcz Gdański, która z kolei oddała go w ramach rozliczenia Gminie Choczewo. W 1996 roku w wyniku przetargu jego właścicielami zostały osoby prywatne. Obecnie pełni funkcje hotelowo-restauracyjną. Choć wszystkie źródła mówią o pałacu, w rejestrze zabytków majątek Sasino widnieje jako dwór.

Przy drodze ze Stilo do Sasina rosną wśród sosen bardzo rzadko już spotykane w okolicy cisy. W połowie XIX wieku rosło w tym miejscu około sto cisów różnej wielkości. Na początku XX wieku było ich już tylko 39, osiągnęły one wtedy wysokość 2-9 metrów. W parku przy pałacu w Biebrowie rosło przed wojną sześć okazałych cisów. To zawsze zielone iglaste drzewo rośnie bardzo powoli, ale też i długo – odnotowane są nawet przypadki tysiącletnich cisów. Ich bardzo twarde drewno wykorzystywano dawniej do wytwarzania broni myśliwskiej (kusze i łuki), do budowy osad palowych, a w Egipcie przetrwały też resztki trumien wykonanych z drewna cisowego. Przetworzone trujące substancje z cisa są wykorzystywane w medycynie do produkcji lekarstw przeciw chorobom nowotworowym. Prawie wszystkie części drzewa (oprócz czerwonej osłony nasienia) zawierają substancje szkodliwe dla człowieka i zwierząt. Śmiertelna dawka taxyny dla człowieka wynosi 1 mg na 1 kg ciała. Z zapisków kroniki paryskiego cmentarza Pére Lachaise pochodzi informacja, że konie z zaprzęgów karawany pogrzebowej często padały ofiarą cmentarnych cisów, gdy to podczas pogrzebów skubały sobie gałązki tych trujących drzew.

Na drugi dzień spragnieni słońca i plażowania spędziliśmy tradycyjnie pół dnia na plaży.




Na koniec opiszę miejsce gdzie się zatrzymaliśmy i zapraszam na opisy następnych wybranych dni.
Nasz domek to Bałtycka Perła w Sasinie i naprawdę to perła. Bałtycka Perła Cudownie położona, z dala od zgiełku, domek bardzo ładny, nowy, czysty, gustownie urządzony. Może zacytuję tutaj oopinie jaką napisalan na Fb dla tego domku:
Jedno z najładniejszych miejsc w jakich dane mi było wypoczywać. Domek ładny, przytulny, urządzony ze smakiem. Idealny dla 11 osób aczkolwiek komfort większy jest przy 9  Przestronny duży plac za domem idealny na wypoczynek czy to w formie leżaka czy też rozgrywki siatkówki. Z dwóch stron nie ma "sąsiadów" więc jest bardzo spokojnie. Gospodarze przesympatyczni i bardzo pomocni. Okolice przepiękne: Idealne na spacery, rower, bieganie i zbieranie jagód w lipcu. Takich plaż jak Stilo (2 wejścia), Osetnik, Ulinia nie ma nigdzie. Można też podjechać czy to samochodem czy rowerem do Lubiatowa lub Słajszewa lub do słynnych Dębek. Polecam gorąco.

I jeszcze zdjęcie naszej drogi na plażę - jednej z opcji ...







Brak komentarzy:

Prześlij komentarz