wtorek, 31 lipca 2018

Dzień drugi ufff ponad 30 km w nogach.

Trasa: Piwniczna-Zdrój - Eliaszówka - Bacówka na Obidzy - Przełęcz Gromadzka - Rezerwat Biała Woda - Jaworki - Wąwóz Homole - Wysokie Skałki (Wysoka) - Durbaszka.

Mieliśmy dziś sporo kilometrów przed sobą więc plan był taki, że wychodzimy dosyć wcześniej. Pobudka 5 godzina, szybkie ubranie się i wychodzimy. Dochodzimy 2 km do szlaku zielonego i kierujemy się na Eliaszówkę. Chmury są dosyć nisko nad górami. Czuć duża wilgotność. Dosyć długo idziemy polami i mijamy coraz mniej zagęszczone zabudowania. To dosyć charakterystyczne dla Beskidów: te przysiołki rozsiane po wzgórzach, bacówki. Działalność człowieka jest tu widoczna dosyć wysoko. Mijamy Piwowary i Piwowarówkę. Niestety nigdzie nie znajdujemy śladów wytwórni tego złotego trunku ;-) Za to pierwszy raz słyszę dzwoneczki. Okazuje się, że to stado kóz ... przy jednym z domostw.




Do Eliaszówki mamy parę podejść: np schody. 


Ja już nie umiem doczekać się kawy a moje ramiona potrzebują chwili przerwy mimo, że już przez chwile myślałam że ramiona przyzwyczaiły się do ponad 10-kilogramowego obciążenia. W tym roku spełniłam swoje życzenia o własnej kawie na szlaku. Kupiliśmy kartusz, maleńką butlę, mamy włoską kawiarkę i świeżo mieloną kawę.
ale o to naszym oczom ukazuje się Wieża na Eliaszówce w całej okazałości.Całkiem ładna ta wieża, widać że jedna z nowszych, zadbana w ładnym kolorze kasztanowym. To szczyt o wysokości 1023 m n.p.m. leżący na polsko-słowackiej granicy i należący do Gór Lubowelskich (Ľubovnianska vrchovina). Jest ich najwyższym szczytem. Turystycznie - zaliczamy ją do Beskidu Sądeckiego. Dawniej przed wybudowaniem wieży nie było stąd widoków, więc po wybudowaniu wieży ta trasa zyskała na atrakcyjności. Obok wieży znajduje się także wiata turystyczna, palenisko i dobrze oznakowany wierzchołek. Na całej trasie są tablice informacyjne, ławki i panoramy z oznakowaniem widzianych wzniesień. Pogoda zaczyna się poprawiać, z przyjemnością obserwujemy niebieskie niebo między białymi chmurami.




Niestety nie mamy super widoków. Jest duża wilgotność powietrza. Przy dobrej pogodzie widać stąd Tatry! I pasma Beskidu Sądeckiego i Pienin. Schodzimy na dół i skupiamy się na delektowaniu się przerwą na małą czarną, a raczej małą białą.




Obowiązkowo jest i filiżanka.







Docieramy do Obidzy.



Już za parę kroków mamy Bacówkę na Obidzy, o której słyszałam same dobre słowa. Rzeczywiście sympatyczne, zadbane miejsce. Podobno w ciepłe dni oblegane. My docieramy dosyć wcześnie i jesteśmy tu sami. Po chwili do bacówki dociera też Tato z synem. Posilamy się pysznym żurkeim, dzielimy odrobiną wkładki z tutejszymi kociakami i ruszamy dalej.



Budynek bacówki sprawia miłe wrażenie. Jest zadbane, a w środku przyjemnie posiedzieć. Jednak my wybieramy miejsca na zewnątrz. W końcu jest lato.







Pojawiają się pierwsze widoki Pienin:



 Cały czas idziemy granicą słowacko-polską.


Po dosyć długim odcinku leśnym, gdzie mijamy pierwszych turystów dzisiejszego dnia, zaczynają się łąki i widzimy w dole Rezerwat Biała woda do którego się kierujemy.


Docieramy do pierwszych bacówek. Przy jednej z nich zatrzymuje się Przemek, przez długi czas przygląda się drewnianemu domkowi, po czym oznajmia, że ten domek chyba się pali, bo widać dym ... Udało mi się powstrzymać parskniecie ze śmiechu i lekko wkręcałam Przemka dalej mówiąc, że chyba musimy zadzwonić po straż pożarną. Jednak po chwili, metodą dedukcji Przemek doszedł do wniosku, ze robi się tu sery, wędzone, sery, więc pewnie ten dym jest z wędzarni ;-) I tym sposobem udało nam się nie zrobić alarmu pożarowego i nie zalać wodą biednej wędzarni bacówkowej.
Z ciekawością przyglądaliśmy się dalej bacówce, naczyniami widocznymi na zewnątrz i nabraliśmy ochoty na taki serek.




Po minięciu kliku bacówek, w których nikogo nie było natrafiliśmy na otwarty punkt, w którym można było kupić serki i inne wyroby jak również lemoniadę "z kurka"




Wpis o butach powinien być osobnym postem ale nadmienię tylko, że od zeszłego lata w letnie pory chodzę w butach niskich takich do biegania w górach (na zmianę Salomony speedcrosy i częściej Merrele Agility Peak Flex) Wysokie buty są dla mnie za toporne na okresy letnie. Natomiast Przemek cały czas ma tzw buty uniwersalne dla niego. Są to Salomony ultra trek gtx. I czasem zazdroszczę mu, ze sobie tak przechodzi przez takie wodne punkty swobodnie, a ja dookoła po mostku.


Docieramy do Jaworek, gdzie robimy przerwę na obiad. Restauracja Bacówka Jaworki mimo, że oblężona to jednak nadgoniła pysznym jedzeniem.


Po obiadku udajemy się do Wąwozu Homole.





Dla nas jest punktem na trasie ale ludzie przyjeżdżają tu po prostu na spacer tam i z powrotem. Wąwóz Homole ma 800 m długości, trasa nie jest trudna, i bez przeszkód można się tu wybrać nawet z małymi dziećmi. Większa część ścieżki biegnie wzdłuż potoku Kamionka. W jego korycie znajdują się olbrzymie i róznorakie głazy, po których spływają kaskady wody. Wszędzie są przygotowane różnego rodzaju mostki i schody, co pozwala na bezpieczne ominięcie „przeszkód” ale też uatrakcyjnia szlak.. 



Po wyjściu z Wąwozu kierujemy się na Rezerwat Wysokie Skałki i najwyższy szczyt Pienin czyli Wysoką, która paradoksalnie znajduje się w Paśmie Pienin Małych.

Mijamy Bazę Namiotową. Zaczyna się podejście.



Z daleka już słyszymy odgłos dzwonków. Na hali po lewej stronie mamy wypas owiec. Przez chwilę odczuwamy konsternacje z uwagi na biegnące w naszym kierunku szczekające psy. Jednak zwracają z powrotem do owiec.


Zaczynam odczuwać i nogi i ramiona. A tu przed nami kawałek po skałach i schodkach. W pewnym momencie aby podciągnąć mogę na schowek skalny musiałam sobie pomóc rękami:-)


I już na szczycie. Na szczycie znajduje się platforma widokowa. I oczywiście skrzynka z pieczątką.




Po chwili na podziwianie widoków ruszamy do Durbaszki. Przy zejsciu mijamy panow ... w klapkach. Jakby uprzedzając coś tam mruknęli, że w klapkach nie wygodnie, ale śmigali tak, że aż im zazdrościłam. Po zejściu z Wysokiej czeka nas jeszcze jedno podejście A potem już bardziej wyrównana trasa do ośrodka.


Ostatni rzut wzrokiem na Pieniny i udajemy się do środka Schroniska. Jesteśmy tak zmęczeni, że ciężko nam nawet iść pod ciepły prysznic, ale to on własnie pomaga. W końcu z plecakami zrobiliśmy ponad 30 km. 
 A oto nasza trasa:

Szczyt od Naszej Korony Gór Polski:  

WYSOKA (WYSOKIE SKAŁKI) – PIENINY (1050 M N.P.M.), 

Pasma górskie: Beskid, Sadecki, Pieniny Małe

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz