sobota, 25 stycznia 2020

Zimowy Mały Śnieżnik i jego wielki brat.

Bardzo już chcieliśmy w góry, grudzień minął niezbyt uroczy w pogodę. Plany na ten zimowy sezon to m.in Karkonosze, ale póki co zima była deszczowa i ponura, iwęc przekładaliśmy wyjazd, myśląc o tym, gdzie by tu ruszyć chociaż na jeden dzień. Śnieżnik ... dawno na nim nie byliśmy. Ja byłam w 2018, a wcześniej byliśmy w 2016 i 2015. Opisane są w poniższych postach. Śnieżnik 2016Śnieżnik 2018 z 2015 roku nie mam opisanej trasy. Byliśmy wtedy z chłopcami i nie mieliśmy jeszcze bloga :-) ale może kiedyś uda się uzupełnić.

Tym razem chciałam Przemkowi pokazać trasę z naszej wycieczki pracowniczej - trasę z Kletna. Plan był, ze możemy sobie zwiększyć trasę zahaczając o Mały Śnieżnik, na którym jeszcze nigdy nie byliśmy.
Sprawdziłam pogodę i w piątek postanowiliśmy, że w sobotę jedziemy. Miało być słonecznie i trochę mroźnie. Idealnie.

Wczesnym rankiem, spakowani w plecaki z termosami, kanapkami, czekoladą, zaopatrzeni w stuptuty i nowe tegoroczne raczki, ruszamy samochodem do parkingu w Kletnie. Jesteśmy chyba pierwsi ale nie mam złudzeń, że spotkamy dzisiaj sporo osób bo pogoda zapowiada się bardzo ładnie. Ruszamy na żółty szlak. Wybieramy kawałek trasy która przebiega bez pośrednio kolo Jaskini Niedźwiedziej. Przemek jest zdziwiony, że jest otwarta, a ja sprawdzałam wcześniej na internecie by kiedyś w końcu się tam wybrać i wiem ze jest czynna również zima. Podejrzewam, że wszystkie godziny wejść maja komplet w końcu mamy ferie ...
Ruszamy dalej. Jest bardzo przyjemnie rześkie powietrze. Jadąc do Kletna przez chwilę przejeżdżaliśmy między górami i przełęczami prawie białą szosą i sypał śnieg ...Patrząc w niebo nadal nie widziałam tak bardzo pięknego nieba ale zaczęłam podejrzewać że niżej sa jeszcze chmurki a jak wejdziemy na Śnieżnik to ... Zaraz zobaczymy co ... ;-)
Najpierw dochodzimy do źródełka Marianny i fontanny ... która nadal dzieła przy takim mrozie? Może odpowiedzią jest fakt, że woda wypływa z głębokości 120 m? Źródło Marianna zostało odkryte w 1955 r. „przy okazji” poszukiwania złóż fluorytu. Woda wypływa samoczynnie z odwiertu o głębokości 120 m, w ilości ok. 6 litrów/na sekundę. Jest to woda słabo zmineralizowana o temperaturze ok. 6,5 stopnia Celsjusza. Wodę można czerpać za pomocą kranika; obok tryska efektowna fontanna.


Wchodząc pod pierwsze wzniesienie wyjmujemy kijki bardzo przydają się na śnieg jako dodatkowa podpora.
Im wyżej jesteśmy tym bardziej błękitne staje się niebo a do nas dociera więcej słońca. Ach jest cudownie.
Łączymy się ze szlakiem czerwony i stąd już prosto do schroniska.


Na bokach szerokiej drogi są ślady do biegówek. staram się po nich nie chodzić ...


 


Kiedy wychodząc z lasu patrzę w prawo widzę to co przewidywałam - w dolinkach są chmury ... Uwielbiam to zjawisko.



Koło schroniska robimy króciutką przerwę na śniadanko i gorącą herbatę. W słońcu jest cudownie ciepło.


Ruszamy pod górę na szczyt Śnieżnika.


Mamy cudowne widoki. Powyżej zdjęcia na którym widać Śnieżkę i masyw Karkonoszy.


Poniżej przybliżenie na wieże spacer w chmurach w Dolni Morawie.


Na kolejnym zdjęciu widzimy wieże na Trójmorskim Wierchu. ale w tle po lewej stronie tez widać jakąś wieżę, a przy przybliżeniu widzę ze to wieża nadawcza....


Mniejsze pagórki widoczne w chmurach jak pojedyncze wyspy.


A oto szczyt Śnieżnika ...


Widok na Czarną Górę. 


A tu mamy lekko ośnieżonego po lewej Keprnika i z wieżą Praded. 
















Zobaczcie jak chmury pięknie wdzierają się w doliny.


Wstyd przyznać ale nigdy jeszcze nie zeszliśmy na stronę czeską by zobaczyć figurkę słynnego konika. tym razem też do niego nie doszliśmy. Nie zobaczyliśmy na mapie w którym kierunku dokładnie mamy iść a jakoś nie mieliśmy odwagi kogokolwiek się zapytać. Kiedyś sobie zrobimy trasę po stronie czeskiej i w końcu go zobaczymy.


Przez chwilę zastanawialiśmy się co to za wyspa śnieżna na horyzoncie nic nam nie pasowało to znaczy żaden szczyt .... Na przybliżeniu okazało się że to tylko chmura ... chyba nad elektrownią.



Po sesji zdjęć wracamy do rozstaju przy schronisku. Czujemy się wspaniale wiec ruszamy na Mały Śnieżnik. Ogólnie mieliśmy naprawdę fajne warunki, ani nadmiaru lodu, ani wyślizganego śniegu prócz paru fragmentów ani śniegu kopnego nie był na trasie jak dotąd. Trasa na Mały Śnieżnika miała to zweryfikować.
Od razu widać było, że od tej strony chodzi mniej osób. najwięcej było narciarzy skitourowych.



Doszliśmy do punktu, który umownie wzięliśmy za szczyt Małego Śnieżnika, nie było żadnych tabliczek nic ...  Widoków tez nie było za wiele. Był jeden punkt, z którego widać było fajnie schronisko oraz jeden z którego widać było szczyt Śnieżnika. Poza tym każde wejście głębiej poza szlak to duuuużo śniegu.







Tym sposobem wróciliśmy do Schroniska pod Śnieżnikiem dzisiaj po raz trzeci ale tym razem postanowiliśmy wejść i coś zjeść. Ludzi było sporo ale jakoś znaleźliśmy miejsce. Zamówiliśmy dla mnie makaron z jagodami, a dla Przemka żurek.
Szkoda, ze chłopcy z nami nie pojechali. Spodobałby im się ten śnieg.


Jeszcze parę zdjęć z drogi powrotnej.





Oto nasza nasza trasa:



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz