niedziela, 15 września 2019

Ostatni dzień na Małej Fatrze - Chleb i "mordor" przy zejściu do chaty na Gruni ;-)

To już ostatni dzień na Małej Fatrze. Jestem pod ogromnym urokiem i obiecujemy sobie wrócić tutaj. Może na któryś wakacyjny albo zimowy pobyt? Z drugiej strony ciągnie mnie do dalszej eksploracji gór: Wielka Fatra (podobna mniej oblegana), czy też Góry Choczańskie z równie majestatycznym Wielkim Choczem. Dzisiaj wycieczka się podzieliła, cześć została w miejscowości - związanej z "janosikową" historią. Część wjechała kolejką i lajtowo, weszła z nami na Chleb i poszła do chaty pod Chlebom. My razem z pięcioma osobami postanowiliśmy zrobić chociaż część dzisiejszego planu czyli oprócz Chleba zdobyć Poludniowy Gruń.

Trasa: wjazd kolejką z Vratnej - Chleb - Hromove - Steny (obydwa szczyty) - Poludnovy Gruń - chata na Gruni - Vratna. 
Parę kilometrów ale musieliśmy zdążyć na odjazd autobusu.
Zaczynamy od wjazdu kolejką z Vratnej czyli powtórka z dnia wczorajszego.






  Z podejścia na Chleb mamy piękną panoramę na Wielkiego Krywania.

Mamy go! Zdjęcie z Tatrami w tle.


Na środkowym planie panoramy Wielki Chocz.


 Panorama na Tatry, Góry Choczańskie, Niżne Tatry.
 Zostawiamy Chleb i idziemy dalej.
 Na horyzoncie pojawia się Wielki Rozsutec którego będziemy widzieć prawie do końca z rożnych perspektyw i stron.

Trasa ta to kolejna na Małej Fatrze ciągnąca się granią z rewelacyjnymi widokami i miejscami na "popas".


Są też kolejne wapienne skałki.


 Hromove:

 

Widok na Stoh i Wielki Rozsutec. 


 Uwielbiam, gdy widzę swą ścieżkę na horyzoncie. robię mnóstwo zdjęć i co chwilę biegnę za Przemkiem by go dogonić. Skąd ja mam tyle sił ;-)




StoH; widać, że na zboczu sadzi się drzewa:




Chata na Gruni, raptem 45 minut. 1,3 km za to 500 m w dół. ;-)


To było kultowe miejsce, kolejny raz powtarzam, ze Słowacy chyba nie lubią trawersów, wytyczają szlaki prosto w dół nie ważne jakie nachylenie ;-) dodam tylko, że z nerwów na trasę z śliskim błotem, prawie zbiegałam aby jak najszybciej dostać się do chaty, a Przemek wywinął kozła przez kijek ... Na szczęście nic mu się nie stało. 
  Wielki i Mały rozsutec znowu z innej perspektywy.

W dole widzę już cel:


Może na koniec przytoczę małą anegdotkę. Mijałam po drodze sporo turystów. Często pozdrawiamy się na szlaku i tu na Słowacji. Nagle słyszę: "dobry den" od chłopaka/nastolatka, który szedł z chyba rodzicami. Odpowiadam dzień dobry po polsku, po czym słyszę: "No tak przecież Runmageddon jest tylko w Polsce a Pani miała koszulkę z Runmageddonu". :-)
Docieram jako druga do chaty: "Struś" nie daje mi szans.
Muszę przyznać, że otoczenie chaty jest bardzo ładne. Wokół są wyciągi narciarskie i plac zabaw dla dzieci. Można tu dojść z czterech stron: tak jak my z Południowego Grunia granią od Chleba, ze Starego Dworu, ze Štefanovej (gdzie mieliśmy wrócić) i spod schroniska Vrátna (gdzie wracamy). Ze strony zacytuję opis: "Chata na Gruni jest typowym górskim schroniskiem turystycznym, przeznaczonym dla turystów uprawiających pieszą turystykę górską, a w zimie również turystykę narciarską. Poza tym dzięki bazie noclegowej, szerokiemu zapleczu socjalnemu i gastronomicznemu serwującemu smaczne posiłki stanowi znakomite miejsce na dłuższy pobyt czy to w lecie, czy też w zimie.
Jesteśmy najwyżej położoną, a praktycznie ostatnią górską chatą w Dolinie Vratnej w górach Małej Fatry. Chata leży na wysokości 973 m n.p.m. na skrzyżowaniu znakowanych szlaków turystycznych". Strona www: Chata na Gruni


W pierwszej opcji mieliśmy wracać niebieskim szlakiem, a autokar miał po nas po drodze się zatrzymać. Na Vratnej przeczytaliśmy, że szlak żółty jest zamknięty. Ale na Chacie na Gruni usłyszeliśmy i zobaczyliśmy, że dziś turyści (tubylcy ;-) ) chodzą tym szlakiem, gdyż dzisiaj nie ma prac leśnych, a z tego własnie powodu jest zamknięty ten szlak.


Po napojeniu się i małej przegryzce ruszamy do autokaru. Szlak żółty mimo, że leśny to bardzo urozmaicony m.in powalonymi drzewami :-) 
A pod chatą na Gruni takie oto piękne: tzw. jesienne krokusy czyli zimowity.


I zdążyliśmy do autokaru, odwiedzając jeszcze po drodze stragany w Vratnej. Wracamy do Zwardonia na pyszny obiad i to już koniec naszej małofatrzańskiej przygody. Wracamy do Opola.



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz