czwartek, 12 września 2019

Mała Fatra - Janosikove diery, Mały i Wielki Rozsypaniec - fascynacja od pierwszego spojrzenia

Czterodniową wycieczkę z opolskim PTTK - KTG 21 - na Małą Fatrę zaczęliśmy z wielkim przytupem.
Mała Fatra  - ileż to razy widziałam charakterystyczne poszarpane szczyty Wielkiego Rozsutca czyli Rozsypańca - z Beskidu Żywieckiego np z Rysianki, z Babiej Góry - tam były przecież fantastyczne widoki na Małą Fatrę. Dlatego na wycieczkę zapisaliśmy się już prawie rok wcześniej w autobusie w czasie jednej z innych wycieczek z PTTK. :-)
Pierwszy dzień: 
Trasa: Terchova Biely Ptoko - Dolne Diery - Horne Diery - Sedlo Miedzyrozsutce - Maly Rozsutec (1343 m. n.p.m.) - Velky Rozsutec (1610 m. n.p.m.) - Medziholie - Stefanova




Wyjazd o 6 z Opola, podróż jednak trochę trwała ... Dobrze było wyjść już i rozprostować kości. Już w drodze widzieliśmy panoramę na Rozsutce a teraz prawie mieliśmy go pod nosem tyle, że baaaardzo wysoko w górę. Ach te fatrzańskie przewyższenia. Na koniec dnia poczujemy je mocno w nogach.
Zaczynamy od fantastycznego miejsca Janosikove diery. Tu nie można się nudzić. Mostki, drabinki, skałki, potoczki, wodospady. Malowniczo, że dech zapiera. i tchu też brakuje bo jednak trochę ciężko jest :-) Trasa prowadzi wzdłuż porywistych potoków, wodospadów, pionowych skał, których majestat i potęga powala. Wspinamy się co chwilę po sztucznych ułatwieniach i pomostach wśród kaskad szumiącej wody, by zaraz potem "skakać" i podciągać się na kolejne skalne półki i spoglądać co chwilę z wysokości w dół daleko na krystaliczną i pieniącej się wody. Trasa trwa i trwa. Yo nie jest Wąwóz Homole, który mimo, ze piękny to kończy się jak jeszcze nie zaczął. Adrspaskie skały też piękne ale nie dostarczają tylu emocji co tu. Wyobraź sobie, że idziesz tuz przy lub nad wodospadem tak blisko, że czujesz na skórze wilgotne kropelki rozbryzgujące się o skałę. 



Pomiędzy dolnymi a górnymi dierami wychodzimy na polane skąd znów mamy widok na wielkiego  Rozsutca.



"Górne" więc i skały jakby wyżej i wyżej ...













Po drodze natrafiamy jeszcze na przeszkody w postaci robót na szlaku. Podziwiamy górołazów na linach ... ale sami musimy przejść nad szlakiem co również nie należy do najłatwiejszych rzeczy. W końcu ostatni metr zjeżdżam na tyłku i i uderzam palce o korzeń lub skałę,  rozwalając skórę na palcu ... Co to za góromaniak bez blizn prawda?


Jeszcze nie ostygły wrażenia po przejściu Janosikowych Dziur bo tak można przetłumaczyć nazwę Janosikove diery, a już ukazują się kolejne cudowne widoki gdy  wchodzimy na Sedlo Medzyrozsutce, czyli Przełęcz Miedzyrozsutcami. Tutaj cześć naszej wycieczki zostaje by trochę odpocząć, część idzie na wielkiego Rozsutca, część schodzi do Stefanowej a część idzie na Małego Rozsutca. U nas nie ma żadnych wahań oczywiście, że idziemy na Małego. Nasza koleżanka pilnuje nam plecaków i grupa na Rozsutca idzie już beż dodatkowego balastu. Szczyt musimy zrobić szybko i sprawnie.
I tak też się dzieje, ruszamy jako pierwsi i sprawnie wspinamy się na samą górę. Tu natrafiamy na pierwsze łańcuchy i półki skalne.


 Skały są piękne, takie jasne prawie białe, wapienno - dolomitowe. Takie trochę tatrzańskie, trochę pienińskie. 
 Za nami takie widoki.
Jeszcze parę kroków i  jesteśmy. 
 Panorama z góry jest cudowna. widzimy Wielkiego Rozsutca w całej okazałości.
 Pozostałe są widoki równie zachwycające.



Kiedy dociera do nas reszta wycieczki, robimy wspólne zdjęcie i uciekamy na dół aby jeszcze zdążyć coś zjeść przed wejściem na Wielkiego Rozsutca..
Pierwsze kroki w kierunku Wielkiego Rozsypańca prowadzą przez las. Od Przełęczy jest już po prostu cały czas pod górę, a po wyjściu z lasu pojawiają się odcinki skalne, tak jak było na Małego Rozsutca ale odcinki te są coraz dłuższe. Tak na przyszłość gdybym następnym razem szła wolałabym tą stroną schodzić bo potem okazało się, że schodzimy bardziej stromym stokiem
 Widok na małego Rozsypańca, na którym byliśmy chwilę temu.


 Tutaj w kierunku Tatr.
 A tu widzimy szczyt Stoh.



Pięknie widać naszą drogę, gdy się obracamy.
Przed samym wejściem na szczyt jest taki fragment skały za którym wydaje się, że już nic nie ma, że jest przepaść, takie złudzenie optyczne po prostu trzeba przejść górą skałki i potem już jest ścieżka.
 Szczęśliwi docieramy na szczyt.


 Na szczycie mały krzyż - bardzo popularny element szczytów na Słowacji.
 Po środku planu na poniższej panoramie jest Velky który też, gdzieś przewija się w naszych następnych planach.



Ze szczytu jest przepiękna panorama widać Mały i Wielki Krywań, na którego dotrzemy pojutrze.

 Zaczynamy schodzić ... jak przyjemnie, w dół po skałkach.


A tu ja przy zejściu, uchwycona przez Przemka.


 Ta polana poniżej na zdjęciu to Medziholie - przełęcz do której zaraz zejdziemy.
 Tu widać lepiej jak przecinają się na niej szlaki:

Jak zauważyłam czytając wpisy o Wielkim Rozsutcu na innych blogach to raczej stąd wszyscy idą na szczyt. Tak jak pisałam wcześniej, być może to rzeczywiście lepszy kierunek.
Żegnamy piękne widoki na chwilę i wkraczamy w granice lasu. Pewne jest, że na Małej Fatrze widokami nie będziecie rozczarowani a wręcz zakochacie się w nich.


Jeszcze widok na rozświetlonego zachodzącym słońcem Wielkiego Rozsypańca.



Do Stefanowej  dochodzimy jako jedni z pierwszych. Jest już późno, obiad będziemy jeść dzisiaj chyba o 20 bo musimy jeszcze wrócić do Polski, albowiem noclegi mamy w Zwardoniu.



Pijemy zasłużone piwko czekając na innych. Jak na pierwszy dzień 4 dniowego trekkingu to plan był ambitny, a my z Przemkiem zrobiliśmy go w 110 % ;-)
Wielki Rozsypaniec zmienił swój kolor na czerwony przy ostatnich promieniach słońca.



Trasa nie była wybitnie długa ale wymagająca. Zobaczcie na przewyższenia: prawie 1300 w góre i 1200 w dół. kolana poczuły ;-) porządnie się rozgrzały. Jutro trochę bardziej lajtowo.









Brak komentarzy:

Prześlij komentarz