poniedziałek, 11 listopada 2019

Posprzątamy 101 szczytów - Orlica - 11.11.2019


Na pewno większość góromaniaków słyszała, że w roku 2018 uczciliśmy 100 lat odzyskania niepodległości przez Polskę zdobywając 100 szczytów w jednym czasie.
Aby nie pozostawić akcji jako jednorazowej w tym roku główna organizatorka poszła o krok do przodu. Mieliśmy posprzątać 101 szczytów! Warto wspomnieć, że organizatorem i pomysłodawcą jest portal Aktualne Warunki w Górach,  z jej niezłomną szefową Mają.
Co nas czekało w tym roku? Każdy szczyt potrzebował tzw. szefa, więc zgłosiłam się na Orlicę!


Kim jest szef? Nadzoruje lokalnie akcję i ustala dokładne punkty odbioru śmieci z odpowiednimi gminami/parkami/schroniskami, zakłada grupę na fb, przekazuje materiały do promocji, koordynuje wejścia.
Bardzo fajnie mi się pracowało. Na naszą Orlicę planowało wejść 3 grupy. Jedna w sobotę druga w niedzielę i na końcu nasza czwóreczka.

Niestety 10 ego ego okazało się, że Przemek jest chory. Pojechaliśmy więc ja, Kuba i Bartek. Jakoś nie mogłam zostawić szczytu bez naszej wyprawy, tym bardziej, że grupa która miała iść w niedzielę nie była albo nie powiedziała na grupie, że była, jak przypuszczałam. Na koniec okazało się, że byli późno wieczorem jeszcze po nas 11 ego.

W Zieleńcu zameldowaliśmy się po  9 i po małym posileniu się ruszyliśmy na szlak.
W tym roku jestem w Zieleńcu po raz 3. Pierwszy to BUM ⇨BUM, drugi raz to raptem dwa tygodnie temu ⇨.
W górach panował mrozik.:

Im wyżej wchodziliśmy tym więc bieli było na drzewach.




I już Orlica. Po drodze znaleźliśmy tylko dwa papierki i dwie butelki plastikowe. Ale to dopiero nawet nie połowa za nami.


Na górze oczywiście pamiątkowe życzenia z flagą, przecież dziś nasze święto!






 Na górze miło grzeje słońce natomiast wchodząc do lasu czujemy te mroźne powietrze.


Po kolejnym "sniadanku" idziemy dalej w kierunku Sołtysiej Kopy.
Ładne widoki na parkingu.


Wracamy małymi przygodami. do pewnego momentu idzie nam się naprawdę przyjemnie, ścieżki, które widzę na mapie są w rzeczywistości. Potem kawałek idziemy czerwonym szlakiem: Głównym szlakiem beskidzkim. Na mapie widzę, że powinna być ścieżka prowadząca do szosy a potem dalej z powrotem w kierunku zielonego. Ścieżka nie jest zbyt dobrze widoczna, brniemy w mokrych liściach, z rekami zajętymi workami ze śmieciami ostro pod górę. Pod liśćmi jest grząskie podłoże. Bartek wpada w którymś momencie mocno w błoto.... hmmm stup tury by się przydały. Jednak nie wracamy (a trzeba było tak zrobić i dojść czerwonym do szosy). Ledwo co dajemy radę przejść przez barierki na szosę. Po drugiej stronie również nie widać żadnej większej ścieżki leśnej więc decydujemy się iść szosą. To podejście naprawdę nas wykończyło w dodatku przy przejściu Bartek poparzył się pokrzywami, które mimo listopada mają się dobrze.Idąc szosą nazbieraliśmy półtora worka śmieci.
Refleksja na zakończenie: Powiem Wam, że śmieci to ogromny problem naszego świata. I tak sobie myślę, że jedno to sprzątanie, drugie to świadomość że ani las , ani pole, ani łąka ani ulica to nie miejsce na śmieci. Jednak śmieci to problem, ich ilość jest przerażająca. Trzeba szukać sposobów jak je ograniczyć ... chyba tylko to jest sposób. Ale w skali globalnej kiepsko to widzę.
Ja zaczynam od toreb wielokrotnego użytku, mam zamiar kupić takie na warzywa i owoców w sklepie, by nie brać foliówek.
No i już znowu Zieleniec.



Mój ulubiony kościółek.



Z soboty zostały worki pierwszej ekipy. wszystko powinno być odebrane jutro czyli we wtorek, jednak ludzie już sobie zrobili kosz na śmieci - straszne to.




Posegregowałam wszystko i ładnie zapakowałam.


Kuba zmarznięty siedział już w samochodzie więc zdjęcie tylko z Bartkiem.
Na koniec chciałabym podać jeszcze statystyki od adminki w skali całej polski jednak być może nie są one dokładne, gdyż sporo osób przyłączyło się już na szlakach spontanicznie:
Najnowsze statystyki mówią: w akcji wzięło udział 994 osoby, w tym 83 dzieci. Zebraliśmy 480 worków śmieci  A najwięcej osób weszło jednak na Wielką Sowę - 61!! Jeśli każdy waży z 5kg, to mamy 2,5 tony odpadów wyniesionych z lasu. Brawo!!

Najwięcej grup weszło na Tygrysią Górkę w Kampinoskim Parku Narodowym, bo aż 6. Najwięcej osób na drugim miejscu - 59 - zdobyło Jaworz w Beskidzie Wyspowym. Jedna osoba zdobyła najwięcej szczytów, bo aż 6, wszystkie w Bieszczadach.
Po jednym zespole mieliśmy aż na 41 szczytach! Gorc, Maciejowa, Szafranówka, Wielka Rycerzowa, Jagodna, Połonina Caryńska i Wetlińska czyli aż siedem szczytów zostało zdobytych przez 1 osobę!!! Więc znów, jak w zeszłym roku, byliśmy o krok od położenia wyzwania, a nawet jeszcze bliżej niż poprzednio i tylko dzięki zaangażowaniu szefów udało się tam dotrzeć  Śnieg pokrzyżował nam nieco plany i 4 szczyty zostały zaatakowane, ale niezdobyte, zarządzony został, zresztą bardzo mądrze, wycof: Świnica, Kasprowy Wierch, Rysy, Mnich. Jedna osoba zdobyła w ramach akcji Rysy, ale jako że to było wyjście nielegalne, nie mogłam go zaliczyć.
Naturalnie już zapraszam Was na przyszły rok na "102 szczyty"

2 komentarze:

  1. Przyjemne z pożytecznym. Możliwość zdobycia kolejnych szlaków i zadbania o ich otoczenie oraz ekologię. Podziwiam. Może w przyszłym roku się do Was dołączymy w tym "szczytnym celu".

    OdpowiedzUsuń
  2. Przyjemne z pożytecznym. Zdobyć kolejny szlak i przy okazji zadbać o otoczenie oraz ekologię. Szczytny cel. Może w przyszłym roku się do Was dołączymy.

    OdpowiedzUsuń