sobota, 10 listopada 2018

Ekspresowe Bieszczady - Tarnica - 10.11.2018

trasa: Wołosate - Tarnica (1346 m. n.p.m) - Przełęcz Goprowska -  Halicz (1333 m n.p.m.) - Rozsypaniec (1280 m n.p.m. Przełęcz Bukowska - Wołosate.


Czułam w głębi duszy, że w tym roku zrealizujemy najbardziej szalone plany górskie np. Bieszczady na dwa dni.

To była błyskawiczną decyzja - w środę wieczorem, sprawdziliśmy pogodę na weekend, miało być bezdeszczowo, słonecznie. Dzwonimy do dwóch miejsc spytać się o noclegi wybieramy Ustrzyki Górne - Carynka. W czwartek potwierdzamy pogodę, pakujemy się do plecaków i w piątek po pracy ruszamy w Bieszczady. Kiedy patrzyliśmy na trasę dzień wcześniej mieliśmy jechać około 5-5,5 godzin. Jechaliśmy 7! Ale czego się spodziewać piątek wieczorem i to przed długim weekendem, bo 12.11 też miał być wolny dla sporego grona obywateli! Katowickie korki na bramkach udało nam się ominąć ale Kraków już nie był dla nas tak łaskawy. Zarówno bramki za Katowicami (pierwsze płatne) jak i obwodnica Krakowa to żółwie tempo.Na miejscu byliśmy przed północą. Wskoczyliśmy do łóżek i spać. Na sobotę planowaliśmy Tarnicę. Muszę tu koniecznie zaznaczyć, że gdy zajechaliśmy pod dom uprzedzając wcześniej panią, że będziemy późno, po wyjściu z samochodu pierwsze co zauważyłam to panująca totalna ciemność. Tak latarnie były "już" wyłączone, a nade mną migotały setki gwiazd. takie niebo tylko w Bieszczadach! Mimo, że po drodze mieliśmy smog (nad Śląskiem i okolice Krakowa), potem okropne mgły to tu się wszystko wypogodziło.
Wstaliśmy rano, Przemek poszedł po bułeczki do sklepu. Zjedliśmy śniadanie, przygotowaliśmy się do trasy, zabraliśmy plecaki i wałówkę. Podjechaliśmy samochodem na parking do Wołosatego. Trochę samochodów już było. Na razie było pochmurno ale widać było, że szansa na przejaśnienia są.


W kasie Parku narodowego kupiliśmy bilety wstępu i magnes pamiątkowy na lodówkę.







 Ruszamy szlakiem niebieskim.


Tarnicę widzimy przed sobą jak na dłoni. Zauważamy charakterystyczny fragment w kształcie siodła. Okazuje się, że jest to siodło - Przełęcz Siodło. I będziemy tamtędy szli.



Po paru krokach od razu zauważamy coś ciekawego:


To studnia starego typu z żurawiem. Oczywiście nabieramy wody na próbę. A wiadro jest dziurawe!


Tuż obok jest cmentarz grekokatolicki czyli cerkiewny.


Podziwiam starodrzewy. Uwielbiam takie miejsca. Przechadzać się w ciszy i spokoju. Każdy krzyż i nagrobek ma jakąś historię. 


Większość nagrobków i krzyży jest bez inskrypcji.


To drzewo wygląda jak strażnik cmentarza. 


Ruszamy dalej zielonym szlakiem.



Pierwsza część szlaku prowadzi przez las a potem zaczynają się schody w górę.




W tle z charakterystycznym siodłem: 



Tarnica coraz bliżej. 





Docieramy na Przełęcz. Tu już wieje aż miło. 



Po pokonaniu schodków docieramy na szczyt Tarnicy (1346 m n.p.m.) Jest pięknie. Wieje niemiłosiernie ale i tak jest pięknie.




Przed Przełęczą Goprowskiej przy źródełku robimy sobie przerwę na gorącą herbatę i kanapki. Jest tam wiata i trochę ławek ze stołami. Bardzo przyjemne miejsce. Poniżej widok na Krzemień, obok którego  prowadzi szlak na Bukowe Berdo


Od Przełęczy idziemy szlakiem czerwonym. Niebieski prowadzi na Bukowe Berdo. Następnym razem tam własnie pójdziemy. Bo następny raz musi być. Bieszczady to cudo. nie rozumiem jak to się stało, że nigdy tutaj nie przyjechałam. Uzależniają od pierwszego razu. Przemek był tu prawie 20 lat temu. Pamiętał, ze był na Połoninie ale bez szczegółów.



Mamy teraz Tarnicę po prawej stronie.

Przed nami Kopa Bukowska.



A to jest Kopa Bukowska, którą mijamy po lewej stronie. Fajnym rozwiązaniem są tabliczki informacyjne.




Podejście pod Halicz. Dalej wieje. Nawet nie rozmawiamy ze sobą bo i tka nic nie słyszymy. Mam na głowie chustę i dwa kaptury.



Kolejne cudowne panoramy. 


Od lewej widać Tarnicę, Krzemień i Kopę Bukowską.


Tu kierunek wschodni i południowo wschodni. Na ukraińskie karpaty.



A tu widok na południe. Gdzieś tam jest Kińczyk Bukowski, Pikuj, Płaj ...







Podejście na Rozsypanie. 



a potem zejście:



Łapiemy ostatnie widoki i już jesteśmy na Przełęczy Bukowskiej.







Droga na Kińczyk Bukowski, podobno można uzyskać zgodę na trekking na te górę.



Wracamy do Wołosatego właściwie już drogą. Trochę nam się dłuży ta droga, za to możemy obserwować przepiękną przyrodę Bieszczad np. dzięcioła dużego.






Do samochodu wracamy przeszczęśliwi i zachwyceni.Po powrocie do Ustrzyk na obiad udajemy się do jedynego otwartego lokalu - zajazdy pod Caryńską. wyraźnie widać że sezon skończył się z końcem października. ale dużo ludzi korzysta jeszcze z pogody i dłuższego weekendu. 




W Zajeździe przygotowywali się do koncertu na 100-lecie odzyskania niepodległości i na dolnej strefie zajazdu była wystawa z 1 wojny światowej:



Próby chyba już trwały, gdyż jak weszliśmy do lokalu to rozbrzmiewała gitara oraz śpiewne głosy. Od razu poczułam atmosferę biesów. Zjedliśmy gulasz z kaszą , a ja z chlebem. Wypiliśmy tez piwo, ja zwyczajowo grzańca. Wróciliśmy na kwaterę. Bosko się spało, bo jutro czekała nas następna trasa.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz