wtorek, 21 lutego 2017

Jak Klimczok to i Szyndzielnia - 20.02.2017 r.

Zimowy Szczyrk ujął nas za serce i nie puszczał. Zachwyt nad trasami narciarskimi, entuzjazm z samego przebywania w Szczyrku spowodował, że byliśmy trochę rozdarci między chęcią poszusowania w kolejny dzień naszego pobytu, a chęcią do pójścia w góry w bardziej zimowa aurę niż tu na dole w Szczyrku. Miłość do gór wygrała i w poniedziałek rano wyruszyliśmy w kierunku Szczyrku-Biła. Ponieważ noclegi mieliśmy koło Czyrnej musieliśmy dosyć spory kawałek przejść samym Szczyrkiem. Zdziwiły nas grupy dzieci i młodzieży idących do szkoły no ale przecież tutaj w Ślaskim w przeciwieństwie do naszego opolskiego ferie zimowe już dawno się skończyły... . dzień zapowiadał się bardzo ładnie ku naszemu zdziwieniu. Kiedy wczesnym rankiem biegłam do sklepu po świeże pieczywo z radością zauważyłam, że chmury które gościły od paru dni chyba nad całą Polską odeszły i białe polany śniegu na wzgórzach mieniły się na różowo w promieniach wschodzącego Słońca. Ruszyliśmy w kierunku szlaków. szybko przeszliśmy główną ulicą Szczyrku do ulicy Górskiej. Doszliśmy nią do Szczyrku Biła mijając po drodze ośrodek narciarski Beskid. Trudno uwierzyć że byliśmy tu raptem w piątek wieczorem, a jutro trzeba było już wracać. Przed nami jednak parę fajnych godzin wędrówki po górach. Cel - Klimczok. Klimczok pamiętam oczywiście jeszcze z czasów szkolnych. Przemek nigdy nie był tu wcześniej. Kiedy byliśmy w Szczyrku w czerwcu 2015 roku zdobyliśmy wówczas Skrzyczne. Najpierw szliśmy szlakiem zielono-żółtym, potem szlak się rozłączał, a my poszliśmy zielonym.
To pierwsze zdjęcia ze szlaku. Gdy minęliśmy ostatnie zabudowania konieczne stało się założenie raków. No może nie do końca konieczne ale bardzo wygodne ;-) to był mój pierwszy raz w rakach a raczej raczkach turystycznych. Wybraliśmy te firmy Camp - Ice Master . Przemek próbował dwa tygodnie wcześniej swoje na wyprawie na Seraku, Keprnik i Pradziada. I muszę powiedzieć że spisują się, a przynajmniej w takich Beskidach. Myślę, że w innych niezbyt wymagających górach też się sprawdzą.




Nad nami było słońce ale nad Skrzycznem zauważyliśmy chmury. Słoneczko tak przygrzewało, że przy mocniejszym podejściu musiałam zdjąć chustę z głowy.
 Piękne lodowe formy.


 Chmury przybywały i odpływały ale nadal było przyjemnie ciepło.
 Widok na Beskid.
 Przybliżenie na ośrodek narciarski Beskid Arena.
W miejscu zwanym Na pięciu drogach skręcam na szlak zielony który prowadzi nas do siodła pod Klimczokiem. Widok na Skrzyczne będzie nas "prześladował" przez całą trasę.
Zaczyna być stromiej.
 Siodło pod Klimczokiem i zaczyna się podejście. Niebieski prowadzi do schroniska a my wybieramy podejście na Klimczok czarnym szlakiem.
 Schronisko pod Klimczokiem.
 Klimczok i wspaniale przygotowany stok. Czyżby przez weekend było tu szusowanko?


Chmury malowniczo układają się nad Skrzycznem. Małe Skrzyczne w chmurach. Wspominamy, że nasi znajomi pewnie w tej chwili jeżdżą na nartach własnie tam na hali Skrzyczeńskiej i Małym Skrzycznem.
 Chcemy jak najszybciej wejść na Klimczok co powoduje, że lekko się zmęczyliśmy ;-)
 Skrzyczne i wspomnienia wczorajszego dnia.
 Większa panorama gdzieś ze stoku Klimczoka


 Schronisko pod Klimczokiem a tak naprawdę to pod Magurą (1109 m n.p.m.)  ;-)
 I znowu inna perspektywa.
 Jesteśmy!
 Słońce tak świeci, że nie daję rady pozować do zdjęć ;-)
 Przemek pożycza mi na chwilę swoje okulary ;-)
Góra nam się bardzo spodobała. Na pewno wrócimy tu latem.
Na Klimczoku orientujemy się, że jest naprawdę wcześnie - godzina 11 - wiec decydujemy się, że idziemy dalej na Szyndzielnię, szlakiem żółtym. Po drodze podziwiamy ciekawe śnieżne formy na drzewach.
 Dalej jest słonecznie i przyjemnie. widok po prawej stronie żółtego szlaku.
Widok po lewej stronie szlaku, tej od strony Bielska - Białej. niestety to co widzicie nad górami to jest smog, wcale nie chmury ;-(



 Docieramy na niepozorny szczyt Szyndzielni.
Idziemy dalej do schroniska na Szyndzielni.
Schronisko jest naprawdę ogromne. W sali gastronomicznej jest dosłownie parę osób. Po chwili przybywa wycieczka, przypuszczamy, że to jakaś kolonia zuchowo-harcerska, bo zauważamy chusty harcerskie. W środku pijemy herbatę,  jemy nasz ulubiony przysmak, odkąd jesteśmy w Szczyrku, czyli oscypek z boczkiem. Tym razem jest trochę inaczej podany niż ten w barze w Czyrnej, a mianowicie jest pokrojony w dosyć grube plastry, przełożony równie grubym bekonem i oczywiście do tego żurawina. Podziwiamy widoki zza oknem i zastanawiamy się co to za tafla wody widoczna na wschód od Szyndzielni. Przecież to musi być Jezioro Żywickie! To niesamowite jak w górach wszystko nabiera innej perspektywy - jest dziwnie bliskie i zarazem dalekie.
Wszechobecne rzeźby w schronisku:
 Po krótkiej przerwie w schronisku ruszamy dalej i  podchodzimy pod stację górnej kolejki na Szyndzielnię:
A potem pod wieżę. Niestety na wieży odbywają się prace. Po krótkiej wymianie informacji dowiedzieliśmy się od pracowników, że najwcześniej na początku marca będzie czynna.
 Wracamy do schroniska, gdzie korzystam z okazji i fotografuje budynek.
 W drodze powrotnej kierujemy się do schroniska pod Klimczokiem ale tym razem szlakiem czerwonym zostawiając Klimczok z prawej strony. Zaczynają zbierać się chmury ...
 Zaczyna wiać wiatr ...
 Gdy wchodzimy do lasu wiatr trochę słabnie.
Byliśmy tu niecałe dwie godziny wcześniej w słońcu, a teraz jest tu mgliście, pochmurno i wieje ... to jest własnie ten górski dynamizm pogodowy. Właściwie to słońce świeciło tutaj jeszcze niecałe 15 minut temu ...
 Z ulgą przyjęliśmy bliskość schroniska pod Klimczokiem i tym razem postanowiliśmy zjeść mały obiadek czyli kwaśnicę. Nie wiem jak to zrobiliśmy ale nie mamy ani jednego zdjęcia wnętrza schroniska. To chyba przez wyborność kwaśnicy i podziwianie naprawdę ładnego wystroju schroniska w sali jadalnej. Wypiłam jeszcze kawkę i ruszyliśmy z powrotem w kierunku Szczyrku, szlakiem zielonym do rozdroża Na pięciu drogach, a potem niebieskim aż do Szczyrku. Muszę powiedzieć, że ten niebieski szlak jest bardzo malowniczy.
 Węzeł szlaków.
Beskid z trochę innej strony:
 Pasmo Skrzycznego za chmurami
 Skrzyczne otulone. Pogoda znów zaczynała się poprawiać i przestało tak bardzo wiać.
A cóż to się wyłania znad chmur?
 I jeszcze więcej ... ;-)
 Widok na skocznię w Szczyrku - Skalite:
 Wspomniane rozdroże gdzie przechodzimy na niebieski szlak do Szczyrku. Już tu dziś byliśmy.
 i znowu nasze ulubione Skrzyczne.


 Kolejne kierunkowskazy tak dla informacji przy planowaniu następnych tras.
 No tu to już prawdziwy las znaków.
W centrum Szczyrku byliśmy przed 16 tą. Zrobiliśmy z drogą do naszej kwatery 24,4 km. 
Nasze pieczątki poniżej ale obiecałam sobie podejść w końcu do PTTK aby nabyś książeczki GOT i w tym roku uzbierać punkty do odznaki.

Poniżej link do trasy zapisanej w programie ViewRanger, którą wgrałam do "Map turystycznych":

Wiemy też, że zimowe wycieczki po górach staną się stałym i częstym elementem naszych wypraw.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz