sobota, 25 czerwca 2016

Tatry wysokie dzień drugi - 25.06.2016 r. czyli o tym jak zdążyć na mecz Polska-Szwajcaria?

Pobudka stosunkowo wcześnie rano, tak aby zdążyć przed kolejkami na śniadanie, szybko zjeść i ruszyć w drogę. śniadania w murowańcu są cudowne. Zestawy z takimi bułeczkami i tak pachnąca kawą w środku Tatr! Dziękujemy! Długo myślałam nad trasą  w Tatrach Wysokich, która byłaby odpowiednia dla naszych chłopców. W końcu miał to być ich pierwszy kontakt z Tatrami i to w dodatku od razu z Wysokimi. Myślałam o Przełęczy Krzyżne ale na koniec stwierdziłam że trasa tam i z powrotem do Murowańca byłaby zbyt długa i  mecząca. Patrząc na mapę obmyśliłam trasę i nawet zasięgnęłam opinii na e-góry ;-) Trasa przebiegała kilkoma szlakami: niebieski ze schroniska nad Czarny Staw Gąsienicowy, czarny na Karb (1853 m. n.p.m.), ponownie niebieski w dół do Zielonego Stawu Gąsienicowego, znowu czarnym na Przełęcz Świnicką, z Przełęczy już czerwonym na Liliowe, potem zielonym na Dwoiśniak i żółtym już znanym z wczorajszego dnia do Schroniska. Jak dla mnie trasa była rewelacyjna na pierwszy kontakt dzieci z Tatrami. Mówiąc dzieci mam na myśli takie, które już miały obycie z górami szczególnie tymi skalisto-kamiennymi i mają w dobra kondycję. Jeśli chodzi o ekspozycje to jedynie na Przełęczy Świnickiej można doświadczyć większej ekspozycji. Kuba i Bartek byli zachwyceni trasą, widokami i dumni z siebie, że pokonali bądź co bądź trudną dla nich trasę. Dwa odcinki wymagają tutaj kondycji. Pierwsza to podejście z Czarnego Stawu Gąsienicowego na Karb i tutaj trudy wynagradzały nam widoki na pozostawiony coraz niżej Czarny Staw. Na Karbie podziwialiśmy ludzi, którzy szli na Kościelec - sama góra robiła niesamowite wrażenie takiej trudnej do zdobycia i ostrej jak jej szczyt. Sam Czarny Staw jest przepiękny, zresztą prawie każdy staw górski jest w swój sposób malowniczy. 















Z Karbu po małej przerwie zaczęliśmy z powrotem schodzić w kierunku doliny Gąsienicowej, stawów: Zielonego, Długiego i Kurtkowca. Słoneczko mocno przygrzewało, a widoki były przepiękne. Chłopcy korzystali z potoczków górskich, tych mniejszych i większych i w pewnej chwili dla ochłody zmoczyli sobie nawet czapki z daszkiem. Kiedy zeszliśmy z niebieskiego na szlak czarny, już widzieliśmy przed sobą Świnicę i Przełęcz Świnicką, a wysokość robiła na nas wrażenie. Fakt, że mamy się tam wdrapać robił jeszcze większe wrażenie. Szlak czarny na Przełęcz Świnicką jest niesamowity. Z jednej strony narastająca ekspozycja a z drugiej skały do których czasem nawet przytulaliśmy się przy przechodzeniu przez skały. To był najbardziej wymagający i meczący ale całkowicie do przejścia nawet, tak jak wcześniej pisałam, dla dzieci w wieku moich chłopaków czyli 8 i 10 lat, wysportowanych i z kondycją. W końcu osiągnęliśmy Przełęcz Świnicką. Tatry pokazały nam się w całej okazałości, nie tylko widzieliśmy większa część Doliny Gąsienicowej ale też piękną Świnicę, Pośrednią Turnię i Tatry Słowackie. 
















Chłopcy mimo, że chwilowo zmęczeni to jednak gdy usłyszeli, że zdobyli swoje pierwsze 2 tys. m. n.p.m., na ich buziach pojawiła się wielka duma. Po sesji zdjęciowej i małym odpoczynku ruszyliśmy czerwonym w kierunku obiecując sobie z Przemkiem, że kiedyś tu wrócimy i zdobędziemy Świnicę. Na Przełęczy Liliowe z niepokojem stwierdziliśmy, że od strony Świnicy zbliżają się dziwnie ciemne chmury, a w oddali słychać grzmoty nadchodzącej burzy. W jakim kierunku szła nie wiedzieliśmy. Stwierdziliśmy jednak, że nie chcemy ryzykować i Beskid, którego chcieliśmy jeszcze zdobyć musiał poczekać na inną okazję. Skierowaliśmy się z powrotem w kierunku doliny szlakiem zielonym z Liliowego. To niesamowite i często nie doceniana teza ,że w górach pogoda potrafi się zmienić w ciągu 15 minut, a chmury potrafią przybyć nie wiadomo skąd. Przecież ledwie 15 minut wcześniej byliśmy na Przełęczy Świnickiej i wtedy Świnica zasłaniała chmury i nic nie wskazywało na nadchodzącą burzę. Faktem było, ze w prognozach były ostrzeżenia przed burzami, stąd też nasza nie za długa trasa, gdzie w kilku momentach można spokojnie zejść na szlak powrotny do schroniska. Mimo chmur widzieliśmy że ludzie dalej idą w kierunku Świnicy ... W ciągu paru minut zerwał się wiatr i ochłodziło się o parę stopni, więc założyliśmy kurtki przeciwdeszczowe. 














W drodze do schroniska widać jednak było, że chmury poszły w drugim kierunku, za to do Schroniska zdążyliśmy tuż przed meczem Polska-Szwajcaria, w ramach Euro 2016. Ach co to był za mecz. Nigdy wcześniej nie czułam takiej górsko-futbolowej atmosfery, gorącej niczym upał. Barwy biało-czerwone, emocje na twarzach, czasem uśmiechy, czasem zdenerwowanie. Niestety zarządcy Murowańca nie pomyśleli o tym by telewizor przenieść do większej sali przynajmniej na czas meczy Euro 2016. Większość miejsc była już zarezerwowana a my oglądaliśmy z opóźnieniem kilku sekundowym na naszym tablecie ;-) Za to mogliśmy już na spokojnie oglądać bramki kiedy już wiedzieliśmy z okrzyków, że ta bramka jest. To było cudowne popołudnie i wieczór pełne śmiechu i pozytywnych emocji. Rankiem ciężko było nam się pożegnać z Murowańcem i Tatrami. Bartek i Kuba obiecali, że na pewno tu wrócą.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz