poniedziałek, 6 czerwca 2016

Stobrawska wyprawa na trzy kajaki, kanadyjkę i świtezianki.


Kajakami zaraziliśmy się już jakiś czas temu. Było to w 2014 roku. Rok wcześniej próbowałam sil jedynie w kajaku na Średnim Jeziorze Turawskim, a w 2014 roku płynęliśmy ja i Przemek pierwszą trasę z Zawadzkiego do Kolonowskiego rzeką Mała Panew. Trasa tzw. dla początkujących niezwykle przyjemna. Bardzo mi się spodobało. Rok później w 2015 r. poznaliśmy dwie kolejne trasy a ja czułam się już na tyle "silna", że zabraliśmy też chłopców do kajaków. W 2015 r. były to dwie trasy. Pierwsza z Żędowic do Zawadzkiego, druga z Kolonowskiego do Krasiejowa. Ta ostatnia stała się moją ulubioną. Trasy na Małej Panwi są czysto rekreacyjne i gdy usłyszałam o okazji płynięcia inną lecz równie spokojną rzeką - Stobrawą nie zastanawialiśmy się długo. W Walentynki wygrałam voucher dla pary na spływ kajakiem w "Opolskiej Przygodzie". Opolska Przygoda specjalizuje się w organizacji spływów kajakowych po rzekach Stobrawa, Budkowiczanka, Prosna oraz świadczeniu usług przewodnickich po województwie opolskim. Dla mnie jedna z lepszych firm organizujących spływ. Za każdym razem pan Krzysztof Adamski dostosowuje za każdym razem trasę do poziomu uczestników. Spływ został zaplanowany na długi majowy weekend, niestety pogoda nie sprzyjała nam za pierwszym razem, za to za drugim zaplanowaliśmy na 5 czerwca i idealnie wpasowaliśmy się w okienko w deszczowym tygodniu. Słońce było wspaniałe, tak wspaniałe że nas nawet trochę spiekło. Na spływ zaprosiliśmy też naszych znajomych z których jedna rodzinka płynęła nie kajakiem, a kanadyjką i bardzo sobie chwaliła ten wybór. Dowiedzieliśmy się też że na kanadyjce nie ma wioseł lecz są pagaje. Stobrawa okazała się wielce przyjemną rzeką, stosunkowo wąską, co sprawiało wrażenie, jakbyśmy płynęli przez dżunglę. 

W ostatnim kawałku spływu rzeka wyraźnie się poszerzyła i wpłynęliśmy do lasu. Nawet w lesie było bardzo dużo "ważek" w pięknym kolorze niebieskim, a właściwie to kobaltowym. Okazało się jednak, ze nazywają się Świtezianki. Organizacje oceniam na bardzo dobrą. Dostaliśmy dokładne wytyczne jak dojechać i przy którym moście się spotykamy. Zaopatrzeni w ciuchy do przebrania, prowiant na biwak i picie, buty do wody (wypróbowaliśmy lidlowskie i najtańsze decathlonowskie i są całkiem dobre), po krótkim instruktażu wypłynęliśmy, po kolei parami . Pływanie sprawia nam dużo frajdy i śmiechu dla naszych chłopców, kiedy mama co chwile wpływała w zarośla zbyt późno lub zbyt wcześnie manewrując kajakiem. Wprawy nabrałam gdzieś w połowie spływu :-), kiedy dwukrotnie wiosłem rzuciłam sobie jakieś wodne zarośla prosto na włosy. Tak jak pisałam wcześniej rzeka jest dość wąska, raczej nie ma jak się wyprzedzać, chociaż podobno dla chcącego nic trudnego. Raz dynamiczniej a raz całkiem leniwie pozwalając się porwać wolnemu nurtowi rzeki płynęliśmy do naszego celu. Bliskość natury działa kojąco, a świat z perspektywy rzeki jest zupełnie inny. Martwiło mnie jedynie ilość śmieci wrzucanych do rzeki. To bardzo smutny widok, świadczący że niektórzy ludzie nie mają szacunku ani do natury ani do siebie samych.







Podsumowując polecam kajaki nawet tym, którzy ich nigdy nie próbowali. Tak jak wszędzie warto i tu mieć przynajmniej odrobinę rozsądku, słuchać co mówi przewodnik. Pamiętam jak rok temu na spływie z Kolonowskiego do Krasiejowa pewna rodzinka nie spłynęła do brzegu, aby przenieść kajak przez tzw. próg lecz podpłynęli do progu i spadli z kajakiem w dół do wody z jakiegoś 1.5 m wysokości w dół. Nic się nie stało, poza przewróceniem kajaka, woda na szczęście nie była tam wysoka. Jedyne strata to aparat który odpłynął podobno z nurtem rzeki. W większości rzek, którymi organizuje się spływy rekreacyjne wysokość wody nie przekracza 1m (najczęściej to 50 cm). Pamiętam jednak, że dzieci, które wtedy płynęły z tymi rodzicami były potem wystraszone i za pewne na jakiś czas nie chciały słyszeć o kajakach. Jednak pamiętam, że instruktor dwa razy opowiadał jak liczyć mijane mosty i kiedy są poszczególne progi i przejścia. Wystarczyło słuchać. Co do sterowania kajakiem nie jest to najłatwiejsze ale po chwili nabiera się wyczucia. Nie trzeba też wkładać jakiejś super siły w wiosłowanie, w końcu nigdzie się nie ścigamy, chociaż my czasem bawimy się w krótkie wyścigi, ale to wszystko dla zabawy.
 


To na pewno nie ostatni wpis, gdyż chcemy jeszcze zaliczyć parę spływów w tegoroczne lato.
Poniżej daję trasę zapisaną w run logu.

Po spływie kiedy wyszliśmy już na brzeg a organizator zadbał o kajaki i odwiózł nas w miejsce pozostawienia samochodów, pojechaliśmy w miejsce które wcześniej poznaliśmy na trasie robiąc tam przerwę. Przepiękna polana w lesie, z miejscem do piknikowania, zrobienia ogniska i grilla. A ponieważ były to urodziny Bartka i naszej koleżanki ciasto zostało udekorowane świeczkami, i odśpiewaliśmy 100 lat. Sam spływ trwał 2.30 godz., długość to 6 km. Resztę fajnego popołudnia spędziliśmy na pikniku.



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz