piątek, 24 czerwca 2016

Tatry - dzień pierwszy - czyli zapach ogórków małosolnych i gdzie ta burza? 24.06.2016 r.


To dzięki konkursowi Turystyczna Rodzinka PTTK po ponad 10 latach wróciłam w Tatry, mogąc pokazać Przemkowi jak wyjątkowy jest to kawałek ziemi. Ja niegdyś częsty bywalec Tatr i polskich i słowackich tym razem z  Przemkiem bywał tu jedynie na nartach, więc tym bardziej czułam się dumna, że to ja mogę jako pierwsza pokazać Przemkowi i naszym chłopcom nasze polskie najwyższe góry.

24.06.2016 r. spakowani wyruszyliśmy samochodem około godz. 8 wiedząc, że na pewno zrobimy sobie ze dwie przerwy. Okazało się, że była tylko jedna przerwa  jeszcze na A4, a Zakopianka słynna z zakorkowania, tym razem okazała się dla nas niesłychanie łaskawa i w Zakopanem byliśmy dużo przed zakładanym czasem. Zaparkowaliśmy na jednym z parkingów, opłaciliśmy parking za 3 dni. I ruszyliśmy w kierunku Kuźnic, podziwiając coraz bliższy majestat Tatr. Słoneczko dało już o sobie znać, prażyło niemiłosiernie, a my pod górę i to z plecakami. Bieganie dało efekt i  zauważyliśmy, że mamy o wiele lepsza kondycję niż kiedyś. Bilety na Kasprowy mięliśmy już wykupione przez Internet, wiec nie baliśmy sie kolejek. Kiedy dotarliśmy do Kolejki na Kasprowy wierch okazało się, że mamy jeszcze półtora godziny czasu, wiec z ulgą zrzuciliśmy plecaki i poszliśmy na upragnione lody i oscypka oczywiście nie naraz. Potem rozbiliśmy się przy rozlewisku (zaporze?) na rzece Biała. Chłodziliśmy nogi i wygłupialiśmy się z wodą . Był też przezabawny moment. Kiedy wyjęliśmy małosolne ogórki świeżo zrobione i zaczęliśmy je konsumować, pan siedzący obok na kamieniu spytał sie czy też wręcz poprosił o poczęstowanie go tym ogórkiem bo zapach był tak intensywny, że aż mu "się zachciało". Śmialiśmy się, że następnym razem przyjeżdżamy w Tatry z beczką ogórków małosolnych i będziemy handlować ;-) 



W końcu nastała godzina wjazdu kolejką na Kasprowy Wierch. Ostatni raz wjeżdżałam tutaj z 15 lat wcześniej więc podziwiałam same zmiany na lepsze. Nawet okazało się, że mogliśmy wjechać wcześniej bo były jeszcze miejsca w poprzednich wjazdach. Wjazd szybko minął, podziwialiśmy widoki dookoła i dzieliliśmy się przeżyciami. Bartek tak kurczowo trzymał się słupka w środku wagoniku, że prawie sie przykleił do niego.  Wjechaliśmy na szczyt Kasprowego.



Po chwili narady weszliśmy tak gdzie jest tabliczka szczytu po czym orientując się, że niechybnie zbliża się burza od doliny Zakopanego ruszyliśmy w kierunku doliny Gąsienicowej do schroniska Murowaniec. Widoki były przepiękne, a zieleń tatrzańska niemal neonowa w swoim wyrazie.












Doszliśmy do Murowańca dużo przed czasem, który wskazany był na znakach co utwierdziło nas w przekonaniu, że jesteśmy  wprawionymi piechurami ;-) i zdążyliśmy w ostatniej chwili przed nagłym i ulewnym czerwcowym deszczem. Po rozgoszczeniu się w pokoju zeszliśmy do bufetu posilić się pysznościami i tu z całym sumieniem polecam gorąco Murowańca jako jedno z miejsc gdzie podają naprawdę smaczne jedzenie i porcje optymalne dla górskich turystów! Reszta dnia upłynęła nam na miłych pogawędkach przy piwku, planowaniu następnego dnia i oczywiście na spacerku przy zachodzącym słońcu. Światło zachodzącego słońca jednocześnie zmiękcza krajobraz a z drugiej strony wyostrza nasze zmysły i relaksuje jednocześnie.














Brak komentarzy:

Prześlij komentarz