niedziela, 1 marca 2020

Zimowe Tatry - dzień 1 - prawie jak w Narnii - 28 lutego 2020

Miały być Karkonosze... plany wyparła jednak propozycja znajomych - propozycja nie do odrzucenia czyli zimowe Tatry. Jakiś czas temu stwierdziliśmy, że zimowe poznawanie gór będziemy zaczynać od Sudetów i Beskidów a tu już drugi wyjazd w śnieżne Tatry. Po jakimś czasie doszliśmy jednak do wniosku, że w Tatrach też są łagodne szlaki i szlaki dla tzw. początkujących. Jednak zimą wszystko może być inaczej o czym przekonacie się czytając nasz drugi wpis.
Przede wszystkim planując wyjazd dosyć wcześnie, to znaczy na miesiąc przed wyjazdem, nie mogliśmy założyć gwarancji dobrej pogody. Dlatego nawet wcześniejsze plany mogły się zmieniać jak w kalejdoskopie, w momencie zmiany czy załamania pogody.
Jednak pogoda nie była zła ... Tak mogę podsumować naszą wyprawę ...

Wyjechaliśmy w czwartek po południu, by w piątek rano móc już iść z rana w góry. Pierwszy dzień miał by lajtowy i rozgrzewkowy z uwagi na to, że jedna z naszych koleżanek jest w ciąży. Dojechaliśmy do Zakopanego po 21 ej. Nie było jakiś większych korków... Wjeżdżamy do zakopanego a tu prawie brak śniegu, ciemno już było więc ledwo co rozpoznawałam uliczki ale jednak większość bardzo znajoma ;-) Zaglądam na prognozę pogody na Windy.com. Są tam 4 modele pogodowe, ich średnia zawsze mi się sprawdza ;-) Żartuję,  tak naprawdę chyba najbardziej wierzę multimodelom na Meteoblue. W każdym razie na piątek zapowiadają opady najpierw w nocy, a potem w ciągu dnia ...
Plan był, że idziemy do Doliny Kościeliska do schroniska i z powrotem. wieczorem zastanawiamy się co z sobotą ... Pogoda ma być słoneczna więc planujemy coś ambitniejszego, jednak ja zakładam, że odpada wszystko co wymaga czekana. Z Przemkiem mamy tylko raczki. Znajomi mają raki i dwa czekany. Dwa czekany na 5 osób to stanowczo za mało ;-) W sumie plany na zakup czekana na razie nie mam ale myślimy o rakach. Przydają się przy bardziej stromych podejściach i zejściach. Więc planów jest trochę. Ja ciągnę wszystkich w Tatry Zachodnie ... Grześ i potem Rakoń ... Jest też propozycja Doliny 5 stawów ...
Ale wracajmy do pierwszego dnia. Wieczorem przed snem zauważyłam, że zaczyna padać śnieg. Rano wstajemy już mocno zaśnieżeni.
Nasz widok z okna:


Śniadanie, pakowanie i jedziemy w siódemkę do Kir. Ufff pierwsze co nas zbiło z pionu to opłata za parking: 30 zł! Teraz rozumiem jak zarabiają w Zakopanem ;-) W lato to naprawdę niezły zarobek. Faktem jest, że parking mniejszy niż inne prowadzące w znane miejsca. Wchodzimy na teren parku kupując bilet wstępu. Do tego akurat nie mam zastrzeżeń. Idziemy, wszystko jakieś takie znajome, prosta droga jest zasypana śniegiem, świeżym cudownym puchem. Już mi się podoba. Jestem pewna, że tu byłam być może w czasach podstawówki lub średniej, bo mimo zimy rozpoznaje mijane budynki i pierwsze krajobrazy. Droga do schroniska Ornak jest bardzo prosta. Raptem dwa malutkie podejścia. Pomyślałam, że idealnie, by kiedyś iść z plecakami do schroniska i sobie zorganizować nocleg.

Miejscami prószy śnieg, jest cicho i tak magicznie. Nasunęło mi się skojarzenie z Narnią...
Dolina Kościeliska to raj jaskiniowy, co chwilę jest jakieś odejście prowadzące do jaskiń. Kiedy dochodzimy do dojścia do Jaskini Mylnej panowie decydują się na eksplorację jaskini :-) Ja zostaję z dziewczynami, jednak potem słuchając ich relacji trochę im zazdroszczę. My idziemy do schroniska i tam zaczekamy na męska ekipę jaskiniową. W schronisku mnóstwo osób, w sumie nie jestem zdziwiona to jedna z łatwiejszych tras w Tatrach jak większość dolin. Po chwili udaje nam się zdobyć 3 miejsca. Zamawiamy ciepły żurek, potem kawę i czekamy na panów, plotkując sobie miło ;-) Kompletny brak zasięgu w schronisku jest i wadą i zaletą ...
Poniżej parę zdjęć z jaskini. Jest piękna i ... mylna ...





Jaskinia Mylna jest najciekawszą z jaskiń udostępnionych dla turystów, leżących po polskiej stronie Tatr. Pomimo, że nie posiada szaty naciekowej jej położenie, labirynt korytarzy i aura tajemniczości sprawiają, że warto ją odwiedzić.
Jaskinia ma długość około 1630 m, deniwelację 46 m i jest położona w Raptawickiej Turni. Otwór wejściowy leży na wysokości 1098 m n.p.m. Temperatura w jej wnętrzu wynosi około 5⁰ C, choć zimą, za sprawą przekopanego sztucznie korytarza, występują w niej mrozy.
Jaskinia Mylna została zbadana i opisana po raz pierwszy przez Jana Gwalberta Pawlikowskiego w 1885 roku, choć była znana góralom o wiele wcześniej (ze względu na otwory widoczne z dna Doliny Kościeliskiej), a ludowe podania donoszą, że była ona kryjówką Janosika. Kolejne prace badawcze prowadzili w niej, w pierwszej połowie XX wieku, bracia Zwolińscy. W 1949 roku została wytyczona prowadząca przez jaskinię trasa turystyczna.
Jaskinia powstała w sieci szczelin tektonicznych i została wymyta przez przepływający nią wiele tysięcy lat temu Potok Kościeliski (w czasach gdy dno doliny znajdowało się właśnie na poziomie Jaskiń Pawlikowskiego).
Jaskinia Mylna została tak ochrzczona z uwagi na liczne odgałęzienia i ślepe uliczki-korytarze. Łatwo się tu pomylić i obrać inną drogę po prostu się gubiąc. Dlatego lepiej trzymać się drogi zwiedzania, oznakowanej czerwonym szlakiem. Prowadzi on przez ciasne korytarze, przez które ciężko przejść plecakiem na plecach, oraz poprzez większe komory, gdzie można się raz na czas wyprostować i podziewać sklepienia i ściany jaskini. Są to komory z jednym wylotem i warto do nich wejść, raz by rozprostować kości, dwa, by podziwiać formy jaskiniowe. Nie spowodują one zabłądzenia, gdyż wyjście jest to samo. Posiadają za to liczne jamy i „dziury”. Kolega opowiedział też historie o której już gdzieś wcześniej słyszałam, być może czytałam kiedyś w dobrych czasach gdy namiętnie zaczytywałam się we wszelakich przewodnikach. Historia o tym jak kiedyś znaleziono w jaskini ciało. W jaskini bowiem zginął z wyczerpania i wycieńczenia ksiądz Szykowski, który wszedł do jaskini w 1945 roku. Jego ciało odnaleziono dopiero dwa lata później w jednej z komór w jej końcowym odcinku. Prawdopodobnie na skutek awarii oświetlenia zabłądził -  pomylił drogę i nie mógł w ciemnościach znaleźć wyjścia. Dlatego ja też pewnie mając takie a nie inne historie mam duży respekt przed jaskiniami. Wolę mimo wszystko przestrzeń a nie ciasne miejsca ;-)  Dlatego też nie rekomenduję samotnych wędrówek po jaskiniach. A każde wejście powinno być zgłoszone, rodzinie, recepcji pensjonatu, schroniska, albo gospodarzowi kwatery lub w TOPRze. Warto, na wszelki wypadek, mieć przy sobie zapasową latarkę. Jaskinia Mylna nie bierze swej nazwy przypadkowo, o czym świadczy przypadek księdza Szykowskiego.


Może jeszcze opowiem co nieco o Schronisku Ornak. Schronisko raczej średniej wielkości. Znajduje się na Małej Polance Ornaczańskiej, w górnej części Doliny Kościeliskiej w Tatrach Zachodnich na wysokości 1100m.n.p.m. Zostało zbudowane dopiero po wojnie, uroczystego otwarcia schroniska dokonano 8 sierpnia 1948 r. W 1973 r. odsłonięto w schronisku tablicę pamiątkową Walerego Goetela, działacza ochrony przyrody, prezesa PTT, a potem Komisji Turystyki Górskiej PTTK.
Bardzo podobały mi się pieczątki, jakie udało mi się nabić w książeczce GOTu. Jedzenie smaczne. Kawa z tygielka również. Szarlotka wzorowa! 
Jedyne zdjęcie jakie udało mi się zrobić ze schroniska:

Po posileniu się i pogawędce znowu się podzieliliśmy, aby część mogła jeszcze dotrzeć do Stawu Smreczyńskiego.


Droga prosto pod górę, dotarłam pierwsza do stawu, patrzę, patrzę, gdzie co i jaki staw ... Gdyby nie tabliczka to zima raczej bym tu stawu nie poznała...

 Jak widać poniżej nawet ktoś sobie szedł tędy ...


Gdy dociera Przemek i ekipa, robimy sobie pamiątkowe zwariowane zdjęcia.



Przez parę sekund widać w tle góry, niestety chmury znowu zasnuwają widok ...



Drzewa oprószone i oblepione śniegiem tworzą fajne formy.


Według mapy ten szczyt to prawdopodobnie: 






Podchodzimy z powrotem pod schronisko i z resztą ekipy wracamy drogą na parking.



Gdy docieramy do Cudakowej Polany widzimy, że chmury zaczynają ustępować i widać nawet niebieskie niebo, czyżby prognoza na jutrzejszy dzień?



Dzisiejsza trasa bez jaskini przedstawia się tak:


Spacer naprawdę był mega udany. Ta spokojna zima pozwoliła mi na psychiczny reset. Zimowa dolina Kościeliska bardzo nam się podoba, mimo sporej ilości turystów. W głowie mamy już plany na nocleg w schronisku i zdobycie Ornaku.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz