niedziela, 20 sierpnia 2017

Babia Góra czyli wędrujemy z Miejskim Kołem PTTK "Łazik" -19.08.2017 r.

Po kwietniowej wyprawie z PTTK pomyślałam, że fajnie byłoby wybrać się z jakimś kołem PTTK na dwa lub trzy dni tak na próbę. Ponieważ wycieczki proponowane przez ORSO i Świstaka czasowo nie pasowały nam, zaczęłam szukać dalej i tak trafiłam na Łazika ze Zdzieszowic i propozycję Beskidowania z Łazikiem. Od jakiegoś czasu planuje pokazać Przemkowi jak najwięcej Beskidów, gdyż znam je z dzieciństwa i młodszych lat. A tutaj była okazja wejścia na królową Beskidów czyli Babią Górę. W dzieciństwie jeździłam do cioci, wujka i kuzynów do Jordanowa. z ich okien było widać własnie Babią Górę. Wujek mawiał, że jak babiej nie widać to nie będzie ładnej pogody, a jak było ją widać to jest duża szansa na ładną pogodę. Zapomniał dodać, że Babia Góra jak przystało na kobietę wyjątkowo kapryśna jest i warunki potrafią się na niej zmienić dosłownie w 30 sekund. Byłam do tej pory raz na Babiej Górze chyba z 15 lat temu. W sierpniu, w piękną pogodę, tak ze było nawet Tatry widać. parę dni przed wyjazdem sprawdzałam pogodę i niestety prognozy nie były łaskawe - nawet jeśli w sobotę uda nam się przejść bez deszczu to w niedziele miało padać i to bardzo. Tak tez się stało. Wyjeżdżaliśmy w piątek w piekielnym upale.  W Zawoji byliśmy ok. 20. Po zajęciu pokoi i po obiadokolacji było małe spotkanie w gronie wycieczkowiczów. My jednak mieliśmy na uwadze, że jutro czeka nas ponad 15 km i to szlakiem dosyć wymagającym kondycyjnie.
 Po śniadaniu podjechaliśmy autobusem na Przełęcz Krowiarki i grupa podzielił się na dwie grupy, tą która chciała iść Percią Akademików i tą która wchodziła szlakiem czerwonym czyli w odwrotnym kierunku ale bez przejścia Percią Akademików z uwagi, że jest to jednokierunkowa trasa z dołu w górę. My zdecydowaliśmy się na totalne zmęczenie czyli Perć Akademików co biorąc pod uwagę, że schodziliśmy własnie czerwonym szlakiem okazało się całkiem dobrą decyzją - nasz odcinek był mocniej wspinaczkowy ale za to krótszy.



Do Schroniska trasa była wręcz spacerowa.

 Po małej przerwie na nawodnienie ruszyliśmy do rozdroża i skierowaliśmy się żółtym szlakiem na Babią Górę.
 Szlak najpierw wiedzie lasem po kamiennej drodze.
 Potem z każdym krokiem robi się coraz bardziej stromy.


No i zaczynają się łańcuchy. Ubieramy rękawiczki bo z doświadczenia wiem, że ciężko trzymać się czegokolwiek przy spoconych rękach.
Zaczynamy krótką i miłą wspinaczkę. To naprawdę miła odmiana po mozolnym używaniu samych nóg.
 

 
I znów zaczynają się schodki. Kręta droga prowadzi już prosto na Babią. Niestety zauważamy coraz więcej chmur napływających z dołu doliny. Raczej na widoki nie mamy co liczyć.

Podejście pod samą Babią jest już mocno wyczerpujące. Non stop pod górę. I to z plecakiem. chciałam pokazać Przemkowi, że jestem silna i daję radę ;-)

Robi się mgliście i jeszcze bardziej biało.

 W końcu stajemy na szczycie. 

Diablak lub Babia Góra (słow.Babia hora) ma 1725 m n.p.m. i jest najwyższym szczytem masywu Babiej Góry, w Paśmie Babiogórskim (Beskid Żywiecki) i jednocześnie najwyższym „pozatatrzańskim” szczytem całej Polski. Oczywiście należy do Korony Gór Polski

Tak właśnie przepływają chmury przez Babią Górę. Liczę, że kiedyś uda nam się zobaczyć efekt inwersji, który na Babiej jest zachwycającym zjawiskiem. Naszym marzeniem jest też wejść na Babią w zimę jednak czujemy mocną pokorę przed warunkami jakie mogą panować na tej górze w czasie zimy.

"Zjawa górska" - zdjęcie zrobione w czasie zejścia z Babiej.
Gówniak - nie wiem o co chodzi z tą nazwą. Spotkałam się z opinia, że nazwa pochodzi od  odchodów wypasanych na tym terenie wołów. Czy to nie za wysoko na wypas "wołów"? Druga teoria mówi, że nazwa bardziej pochodzi od słowa główny (Główniak) niż od tego o czym myślicie. W każdym razie Głowniak jest  jednym z tzw. pięciu szczytów grzbietowych Babiej Góry i jest często mylnie brany przez turystów za właściwy szczyt Babiej Góry (zwłaszcza podczas mgły, kiedy ten ostatni jest niewidoczny).
 Sporo osób mówi że można spotkać tutaj wygrzewające się w słońcu żmije.

 Dochodzimy do Sokolicy. Szczyt stanowi spore wypłaszczenie, które jest wspaniałym punktem widokowym. Niestety nasze widoki to mleczne coś.

Po zejściu do Krowiarek kupujemy pyszne serki, oscypki, pijemy herbatę i czekamy na resztę osób. zgodnie z zapowiedziami zaczyna padać deszcz.
To było super przejście.




Potwierdzenia:

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz