Drugi dzień naszej wyprawy z dziećmi w Góry Bystrzyckie i Orlickie zaczął się bardzo wcześnie, gdyż planowaliśmy zdobyć Jagodną kiedy wszyscy śpią, i zdążyć z powrotem na śniadanie. Na pewno wrócimy w te góry. Chociażby w Góry Orlickie, już za dwa tygodnie: na wielkie sprzątanie w 101 rocznicę odzyskanie niepodległości. Tak jak pisałam w sierpniu te dwa pasma górskie mają jakiś taki spokój w sobie. W większości zalesione, chodząc po szlakach można przez cały dzień nikogo nie spotkać. Dla mnie to istny ZEN wśród gór. Tym razem jesteśmy jednak z piątką dzieci i hmmm ZEN jakby mniejszy. Ale przepraszam dwójka z dzieci to już nastolatkowie. Wiecie jaki jest plus, kiedy jest taka grupka dzieci - cały czas się sobą zajmują i jakby mniej marudzą, a nawet jak marudą to idą wytrwale dalej no, bo inni też idą.
Ale wróćmy do naszego poranka. Widoków się nie spodziewaliśmy, bo wiedzieliśmy, że teren i szczyt jest zalesiony. Na szczyt było według planu 1.20 h. Wyszliśmy więc przed 6, by przed 9 być z powrotem.Jak zwykle las w ciemnościach ma swój urok, tajemniczy trochę straszny. Dosyć szybko zaczyna się brzask.